!!! Forum !!!
FORUM GÓRSKI ŚWIAT
Koniecznie zobacz!


Menu główne
Strona główna
Bezpieczeństwo w górach
Co nowego
Co wziąć na szlak?
Galeria zdjęć
Górskie korony
Partnerzy serwisu
Relacje wybrane z forum
Relacje z gór świata
Tapety
Zdjęcie miesiąca


Tatry
Informacje ogólne
Schroniska w Tatrach
Szlaki tatrzańskie


Inne góry w Polsce
Beskid Sądecki
Beskid Wyspowy
Beskid Żywiecki
Bieszczady
Gorce
Okolice Krosna
Pieniny


------------------------------------

Ostatnia aktualizacja:
27.03.2011

Najlepsze górskie strony




Alaska

2007


Podróż na Alaskę

Od czego się to wszystko zaczęło?

Alaska to region świata niezwykle odległy dla wszystkich Polaków. Kraina kojarząca się z niezwykle surowym klimatem i dziką przyrodą. Życie w takich warunkach wymaga pewnych poświęceń, do których przeciętny człowiek mieszkający na umiarkowanych szerokościach geograficznych nie jest przyzwyczajony.

Jako student V roku miałem ostatnią szansę na uczestnictwo w programie work&travel, dającego możliwość legalnej pracy oraz pobytu na Alasce. Przez ostatnie lata, paru moich znajomych skorzystało z tej możliwości i z różnymi odczuciami oraz wrażeniami powracali do Polski. Rok 2007 był tym, w którym i ja zdecydowałem się na podróż przez ponad 15000 kilometrów...



Powitanie z Alaską

29 maja 2007 roku, staliśmy o wczesnym poranku na płycie lotniska Katowice-Pyrzowice. Było nas pięciu: ja, Grzesiek, Mateusz, Sebastian i Tomek. Właśnie rozpoczynała się nam najdłuższa podróż w naszym życiu. W przeciągu dwóch dni mieliśmy przemierzyć niemal dokładnie 180 stopni długości geograficznej.

Poranne słońce dość ostro oświetlało nasz samolot. Zajmowaliśmy miejsca w fotelach i przygotowywaliśmy się do startu. Opuszczaliśmy Polskę na ponad 100 dni...



Po wzbiciu się w powietrze samolot nasz skierował się w stronę Frankfurtu. Tam mieliśmy naszą pierwszą przesiadkę, a jednocześnie pożegnanie z Europą. Kolejnym rejsem, tym razem transatlantyckim lecieliśmy w stronę Denver, gdzie witaliśmy Amerykę.


Była godzina 17.30 czasu lokalnego kiedy to po raz trzeci dzisiaj wznosiliśmy się z pasa startowego. Po lewej stronie majaczyły nam sylwetki słynnych Gór Skalistych. O ile do tej pory lecieliśmy nad gęstą warstwą chmur, to tutaj sytuacja zaczęła się zmieniać. Gdzieniegdzie odsłaniały się surowe krajobrazy.



Już na początku dało się zauważyć niską gęstość zaludnienia tego regionu. Pojedyncze drogi, niewielkie miejscowości, a wszędzie dookoła dzikie góry.

Od 5 godzin lecieliśmy w kierunku północno-zachodnim, kiedy to rozpoczęliśmy podejście do lądowania. Zapięliśmy pasy, a ziemia przybliżała się znacząco z minuty na minutę. Przed nami pojawiła się głęboko wcięta zatoka Pacyfiku. Można było już także zauważyć zabudowania Anchorage. Kilka ostrych zwrotów samolotu, a po chwili dźwięk kół spotykających się z pasem startowym.

Po przejściu przez rękaw terminalu lotniczego, na lotnisku witają nas w gablotach olbrzymie niedźwiedzie grizzly i łosie. W każdym miejscu da się wyczuć odmienną atmosferę tego zakątka świata. 25 godzin temu byliśmy jeszcze w Polsce. Obecnie wychodzimy przed terminal. Jesteśmy na Alasce!




Kilka słów o Alasce

Historycznie Alaska należała do Rosji. Stany Zjednoczone odkupiły ten region w 1867 roku za 7 milionów dolarów. W tamtych czasach owa transakcja została odebrana przez opinię publiczną jako całkowicie bezsensowną. W dniu dzisiejszym wiemy już, że była to niesamowicie opłacalna inwestycja.

Alaska to największy stan w całych Stanach Zjednoczonych. Jego terytorium sięga prawie pięciokrotnej powierzchni Polski, a jest zamieszkany jedynie przez około 600 000 mieszkańców. Dodatkowo niemal połowa z nich to mieszkańcy Anchorage (280 000). Dwa kolejne pod względem wielkości miasta Alaski to Fairbanks (80 000) oraz stolica stanu - Juneau (30 000). Administracyjnie Alaska podzielona jest na pięć regionów: Inside Passage (ze stolicą Juneau), Southcentral, Southeast, Interior oraz Far North.

Komunikacja na Alasce jest bardzo utrudniona ze względu na duże odległości i brak dróg w znacznej jej części. Do wielu regionów można dostać się jedynie niewielkimi awionetkami (działa tutaj kilka regionalnych linii lotniczych oferujących właśnie tego typu usługi), czy też drogą morską jeśli położenie miejscowości na to pozwala.

Dróg asfaltowych na Alasce jest niewiele. Łączą one tylko największe i najważniejsze miejscowości. Ich zaletą jest niewielki ruch, a także piękne krajobrazy roztaczające się dookoła. Istnieje tutaj także kolej, jednak jej zasięg nie jest zbyt duży. Ma ona głównie charakter turystyczny ze względu na wielką malowniczość trasy, przez którą przebiegają jej tory.

Pomimo powszechnej opinii o niezwykle surowym klimacie tutaj panującym, należy zdawać sobie sprawę o jego zróżnicowaniu pomiędzy poszczególnymi regionami tego stanu. Jest to wynikiem dużej rozciągłości w kierunku północ-południe (od 54 stopni 40' N do 71 stopni 50' N). Rejony południowe, bardziej górzyste cechują się średnią temperaturą lipca w okolicach +15 stopni C, natomiast w styczniu około -7. Analogiczne średnie temperatury na północy Alaski sięgają -30 oraz +5 stopni, co czyni ten region typowo polarnym.



Lot w nieznane

Po dwudniowym pobycie w największym mieście Alaski - Anchorage, znaleźliśmy się ponownie na terenie tutejszego lotniska. Za chwilę odlatywaliśmy w nieznane, do położonej na Półwyspie Alaska, malutkiej miejscowości Chignik.

Najpierw czekał nas lot niewielkim 30-osobowym samolotem pasażerskim do King Salmon. Opuszczając Anchorage z jednej strony mieliśmy piękne alaskańskie widoki, z drugiej mieliśmy przed sobą widmo pracy po kilkanaście godzin na dobę. To były ostatnie momenty kiedy byliśmy jeszcze "w cywilizacji". Jeszcze parę godzin i znajdziemy się w miejscu "odciętym od świata". W miejscu które stało się naszym domem na trzy miesiące.

Ponownie wznieśliśmy się ponad chmury. Siedząc bezpośrednio przy oknie samolotu, obserwowałem tereny nad którymi właśnie lecieliśmy. Niestety tylko chwilami dało się wypatrzeć co nieco. W pozostałym czasie warstwa białego puchu szczelnie zasłaniała powierzchnię ziemi. W pewnej chwili zauważyłem strużkę jakiegoś oleju coraz dalej migrującą od silnika. Nie była duża, ale chyba nie powinno to mieć miejsca? Nie chciałem się dzielić z nikim tą informacją. I tak pewnie nie mielibyśmy co zrobić, gdyby było coś nie tak.

Lot był stosunkowo krótki. Po niecałej półtorej godzinie powietrznej podróży wylądowaliśmy w King Salmon. Z ładnej choć chłodnej pogody w Anchorage, zrobiła się niezwykle nieprzyjemna, wietrzna, deszczowa i jeszcze zimniejsza. Każdy tak szybko jak tylko mógł przeszedł do budynku poczekalni.

Po chwili podjechały dwie niewielkie awionetki. Po wejściu do ich środka trudno było zaznać poczucie bezpieczeństwa. Zniszczona tapicerka świadczyła o znacznym wieku samolotu. Nawet bez wezwania pilota każdy od razu przypiął się dość postrzępionymi pasami bezpieczeństwa. Chciałem przygody ale czy na pewno takiej?



Uruchomione silniki głośno zwiastowały nam niedługi start. Po chwili byliśmy w chmurach. Pod nami znalazły się już tylko tereny w pełnym stopniu dzikie, niezamieszkane, bagienne, nawet pewnie dokładnie nie zbadane.

Kiedy po kilkudziesięciu minutach lotu w chmurach straciłem już nadzieję na jakiekolwiek widoki, obniżyliśmy chyba trochę lot i znaleźliśmy się pod nimi. Oczom naszym ukazał się widok tysięcy malutkich oczek wodnych, znajdujących się w kolorach szarej i nie obudzonej po zimie tundry. Na południu majaczyły ośnieżone górskie wierzchołki. Brak drzew dodawał surowości krajobrazu. Na szybie natomiast pojawiały się co chwila nowe krople deszczu.

Było bardzo zimno. W samolocie mimo ciepłych ubrań każdy już marzył o ciepłym pokoju czy herbacie. Tak naprawdę to jednak nie wiedzieliśmy co nas czeka.

Skręciliśmy w lewo i przybliżyliśmy się w ten sposób do gór. Niewielkie wijące się potoki i cieki wodne prowadziły nas dnami dolin pomiędzy szczytami. Od opuszczenia King Salmon nie napotkaliśmy na ani jeden ślad bytowania człowieka w tym miejscu. Dziki Półwysep Alaska mówił nam właśnie niezwykle surowe "dzień dobry".

W końcu zamajaczył przed nami pas startowy. Parę światełek na brzegu zaczęło migotać, a my podchodziliśmy do lądowania. Tak więc to tutaj. Tutaj jest Chignik w którym mamy pracować i mieszkać. Nikt nawet zbyt wiele nie mówił. Każdy chyba jednak właśnie się zastanawiał, czy decyzja przylotu tutaj na tak długi okres czasu była dobrym pomysłem.

Kiedy wysiadaliśmy z samolotu dwa wielkie orły poderwały się z okolicznych zarośli. Niezła dzicz - sobie pomyślałem. Właśnie podjechał niewielki zniszczony bus. Miał zabrać nas stąd do miejsca naszego zakwaterowania. Z samochodu wysiadł starszy, zarośnięty, uśmiechnięty człowiek i słowami "welcome in Chignik" chłodno nas powitał.

Krople deszczu intensywnie chlupotały wpadając do wielkich i licznych kałuży dookoła. Właśnie wysiedliśmy z samochodu i mieliśmy się zakwaterować. Mokre drewniane deski poukładane przed naszym budynkiem, pozwoliły nam wejść "suchą" nogą do środka. Na początek gorąca kolacja odgrzewana w mikrofali. Do domowego posiłku brakowało jej oczywiście wiele, ale nawet nie była taka zła. Może jednak będzie się dało przeżyć tutaj jakoś po ludzku? Cóż, innego wyjścia nie było.



Przejdź do strony

1  2  3  4

Powyższe zdjęcia są chronione prawem autorskim. Publikowanie, kopiowanie, przetwarzanie lub wykorzystanie zdjęć bez wiedzy i zgody autora jest zabronione.



Serwis Górski Świat - Copyright © Bartłomiej Pedryc 2003-2014.
Wszelkie prawa zastrzeżone.