Sam już nie pamiętam dokładnego dnia wyjzdu. 9-10 sierpnia. Pociąg Poznań-Zakopane po godzinie 19. Byłem cały szczęśliwy, że tylko 11h w pociągu (najszybsze połączenie bezpośrednie z Poznania ). Ledwo co udało uzbierać się uzbierać sianko i w drogę. Już sama podróż zapowiadała, że wypad może nie być tak idealny jakbym sobie życzył. Zamiast 11h spędziliśmy w pociągu (pojechałem z kumplem) 14h. Snu prawie w ogole, a noc poprzedzająca wyjazd wiadomo emocje radość już by się chciało jechać, więc wiadomo za długo w objęciach Morfeusza nie byłem . Ledwo żywi wysypaliśmy się na dworcu i pytanie co dalej . W Zakopanem byłem po raz 2-rugi. Aż wstyd się przyznać, ale to był dopiero drugi wypad w Tatry (za pierwszym razem 7 dni w Novej Lesnej kilka lat wcześniej). Kwaterę mieliśmy wynajętą ale Krzeptówki długie są I trochę czasu zeszło zanim trafiliśmy. W końcu jednak udało się. Dotarliśmy na miejsce. A, że pokoje nie były jeszcze gotowe to przebraliśmy się i mimo tego, że byliśmy śpiący poszliśmy na mały rekonesans. Z racji późnej godziny stwierdziliśmy, że spacerek na Nosal a następnie na Butorowy Wierch będzie idealnym rozwiązaniem. Pogoda była wspaniała (a następne 10 dni było conajmniej przeciętne ). Pierwsza panorama z Nosala zrobiła fantastyczne. Wszystko byłoby fantastycznie gdyby nie aparat który ze sobą mieliśmy. Cyfrówka która prześwietla wszystkie zdjęcia. Gdyby nie uprzejmość pewnej bardzo miłej parki nie mielibyśmy ani jednego zdjęcia z tej wycieczki. Z Nosala przez Gubałówkę na Butorowy i zjazd wyciągiem krzesełkowym. Widoki fantastyczne O 18 byliśmy spowrotem a o 19 spaliśmy jak nigdy przedtem.
Rano o 7 pobudka (trzeba było odespać całe 2 dni prawie bez snu) i ambitny cel przejścia większości Tatr zachodnich. Wjeść na Grzesia przez Rakoń, Wołowiec, aż po Bystrą i dalej już w dół albo grzbietem Ornaku albo Doliną Starorobociańską. Plan ambitny ale pogoda pokrzyżowała plany. Już na Grzesiu nie było najprzyjemniej, a na Rakoni wiatr się wzmógł i zrobiło się naprawdę bardzo zimno. I mimo tego, że założylem na siebie wszystko co miałem w plecaku to niestety nie mogłem się rozgrzać. Nawet ciepła herbata nie pomogła . Wodoczność była beznadziejna a zimno dokuczało, a nic nie zapowiadało poprawy pogody więc zrezygnowaliśmy (wiedząc, że mamy jeszcze wiele dni przed sobą i że jeszcze tutaj wrucimy ). Jak się później miało okazać była to bardzo dobra decyzja gdyż przez ostanie 1,5 h na szlaku towarzyszł nam tylko descz momentami bardzo ulewny.
Na następny dzień zaplanowaliśmy wyprawę do Doliny 5 Stawów przez Zawrat, a z doliny 5 Stawów Zielonym szlakiem do wodogrzmotów.
Pogoda jak zresztą codzień nie była idealna. Wyższe partie gór przykryte były pierzynką. Widoki i tak były wspaniałe. Pogoda popsuła się podczas podejścia na Zawrat. Ostatni odcinek to tylko wszechogarniająca biel . I tu kolejne nieszczęście. Okazało się, że bateria aparatu nie trzyma za długo . Zdjęcia na Zawracie tym razem nie udało się zrobić. Ale to co utkwiło w pamięci to tylko odgłosy osób maszerujących orlą. Gdy tylko weszliśmy na przełęcz nagle chmury zniknęły. Szybki posiłek i na dół. Wszystko byłoby pięknie gdyby udało się zrobić kilka ładnych zdjęć. Plan ten udało się zrealizować w czasie ostatniej wycieczki.
3 dzień. W planach był Giewont-Czerwone Wierchy-Tomanowa Polska- Hala pod Ornakiem. Dzień zapowiadał się wspaniale. Rano było bezchmurnie. I taka pogoda utrzymywała się aż do momentu kiedy to znaleźliśmy się pod Giewontem. i nagle w kilka minut pogoda diametralnie się zmieniła. Owszem na Giewont weszliśmy ale panoramy na Zakopane i Tatry zachodnie i Wysokie już nie było. Tylko Kopa Kondracka . No ale planów nie miliśmy zamiaru zmieniać. Niestety poraz kolejny pogoda nie pozostawiła nam większego wyboru. Zeszliśmy na Halę Kondracką i tam na moment przestało padać. jednka już po kilku minutach ponownie się rozpadało (jak z cebra !!!). Takiej ulewy to ja nie pamiętam. Po prostu sciana deszczu. Padać przestało jak doszliśmy do Kuźnic (o naturo złośliwa).
Tak to bywa, nie zawsze trafisz na cudną, krystaliczną pogode, ale najważniejsze to to że byliście i poczuliście to coś co nas w góry pcha, to szczęście po powrocie, to nic że zmokliście, ciuchy wyschną, szkoda tylko że nie wzięliście rezerwy "prądu" do aparatu ale na pewno następnym razem zapas będzie.
a w załączeniu Zakopane z Giewontu
Wyrwać się z miejskiego betonu, choć na dzień, choć na chwilkę, Żeby nie zwariować...
Pociąg Poznań-Zakopane po godzinie 19(...), że tylko 11h w pociągu (najszybsze połączenie bezpośrednie z Poznania ).
Heh..ja jadę od 19 do 7 z minutami....ponad 12 h!!!! Ale czego to się nie robi...nigdy też nie śpię w pociągu i wyłączam wtedy moją wyobraźnię bo jak bym zaczęła myśleć za dużo to oj joj joj...
Piotr napisał(a):
Zamiast 11h spędziliśmy w pociągu (pojechałem z kumplem) 14h.
A ja jak wracałam to spędziłam 17 godzin.Gdzieś za Suchą Beskidzką pociąg śmiertelnie potrącił pieszego...no i trzA było później czekać...dłuuugo czekać.....
Deszcz jak deszcz ale dobre chwile pogody też były co widać na zdjęciach.Te z mgiełkami wyglądają jakby dymiący Wezewiusz.Świetnie wyszły.Ale podziwiam też tę parkę która Wam towarzyszyła tyle dni robiąc Wam zdjęcia (pełne poświęcenie).Czekamy na dalszą relację
Aby wędrować po górach nie wystarczy mieć tylko dobre nogi ale także dobre oczy aby ich piękno podziwiać oraz dobre serce aby je pokochać.... .
zdjęcie 2 i 3 są nadzwyczajne - uwielbiam.
Fazik fajnie ten cień ci się ułożył. ja mam upatrzony taki moment z Tarnicy jak jej cień pada na zbocze Krzemienia. Mam obiecane u Pana Boga zrobienie takiego zdjęcia bo ostatnio mnie baterii zabrakło.
Nie nie nie źle się zrozumieliśmy tą parkę to tylko na Nosalu spotkaliśmy. Później w akcie desperacji przeszliśmy przyspieszony kurs obsługi lekko napsutego aparatu . Nie będe cytował tego co mówiliśmy bo uwierzcie mi nie nadaje się to do druku. Byliśmy wściekli (najdelikatniej mówiąć), ale od Gubałówki to już ta wredna cyfrówka zdjęcia robiła (czasem 1 z 10 ). Na Zawracie na przykład nigdy zjęcia nie zrobiła a próbowałem z 50-60 razy . W końcu telefonem komórkowym przy tabliczkach zrobiliśmy, bo już chcieliśmy wyrzucić ten zasr... apart
Cóż 6 dzień mimo desczu Koscieliska. Wtaliśmy o 6 rano ale nie widzieliśmy nawet Butorowego . Położyliśmy się więc spać dalej. Jednak po 10 nie wytrzymaliśmy Ale opłaciło się pod koniec dnia wypogodziło się . Niestety dopiero pod koniec dnia
Dzień mimo wszystko udany, a pogoda piękna ale dopiero od Smerczyńskiego Stawu . A kiedy dotarliśmy do domu mój but się rozkleił , nie polecam dlatego butów formy meindl :S:S:S (but po wujku bo studenta nie stac na buty, ale mimo to jakoś nie przystoi aby but kompletnie się rozdrobnił
W ruch poszedł butaprem, ale niestey podejście Starorobociańska na Siwą przełęcz po naprawdę bardzo mokrej nawieżchni dało się butom poważnie we znaki . Powoli znowu traciły kontakt z rzeczywistością A tak poza tym to tuż przed Siwą przłęczą pogoda znów gwałtownie się załamała
http://img218.imageshack.us/my.php?image...818mw9.jpg ( Kolejny widok na Klin) http://img72.imageshack.us/my.php?image=pic00845td8.jpg (tuż ponad Jarząbczym - jedno z moich ulubionyc - na zdjęciu Dawid mój wierny kompan )
Tak prawdę mówiąc to sam szlak nie jest zbyt wymagający. jedynym problemem jest nakładające się zmęcznie - polecam więc podzielić cała eskapadę na 2 dni . Nie spieszyliśmy się ale jednak w nogach czuliśmy te kilka kilometrów które zrobiliśmy szczególnie podczas podejścia pod Wołowiec - jak dla mnie to góra płaczu . Na Łopccie o mało się nie połamałem. Po deszczu kawałek skałki był bardzo śliski, a że przejście nie wyglądało na skomplikowane kompletnie je zlekceważyłem. Całe szczęście skończyło się na kilku obtarciach
Zejście z Wołowca było jak zawsze monotonne. Cóż Chochołowska nie jst moją ulubioną doliną . Po 13-14 h na szlaku w końcu zeszliśmy. Busik który nas zabrał do domku był jak zbawienie. Poważnie obawialiśmy się, że będziemy musieli odległość tą iść pieszo a wówczas napewno najszczęsliwsi byśmy nie byli . To był cudowny dzień mimo nie sprzyjającej aury. Wypad naprawdę udany, ale jednak troszcekę długi . Może nie jeżeli idzie o kilometry ale szczególnie czasochłownny jeżeli chce się choć troszeczkę nacieszyć widokami
No pięknie Piotrze! Ja też byłam w sierpniu (w zasadzie końcówka lipca i do 6 sierpnia) w Tatrach. I było podobnie. Wprawdzie pani Hanusia, u której mieszkaliśmy, powiedziała nam, zaraz po przyjeździe, ze pogoda jest jak drut I chyba w złym momencie to powiedziała, bo od tego momentu się zmieniła. I tak samo - wyprawa w górki i zmiana planów, bo deszcz, bo burza itd. Kiedyś to też tu opiszę. Ale za to we wrześniu nadrobiłam wszystko i zrealizowałam większość swoich marzeń Tych tylko na ten rok, bo przede mną jeszcze całe ich mnóstwo
Wstaliśmy wcześnie bo plany były o wiele bardziej ambitne, no ale trzeba je było je zmienić ze względu na bardzo upierdliwą pogodę. Tak o 6 padało o 7 także o 8 ciągle padało. Po 10 wypogodziło się troszeczkę więc zebraliśmy się i w drogę. Ok 12 ruszyliśmy na szlak . Mapa szacowany czas od wejścia na szlak do Ciemniaka pokazywała 2:30 Jednak znak na szlaku nas zaskoczył. Ciemniak 3:55 h. Nie tracąc czasu zaczęliśmy się wspinać (ja w adidaskach - buty które miałem całkowicie odmówiły posłuszeństwa). Byłem wściekły bo czułem się jakbym jeździł na łyżwach (oj tak zapomniałem ja nie umiem jeździć na łyżwach ). Kilka uślizgów 2 upadki i po niecałych 2 h byliśmy na szycie I jak zawsze słońce towarzyszyło nam do samego szczytu. Następnie maszerowaliśmy we mgle. Aż do przełęczy pod Kopą Kondracką. Tam znowu się wypogodziło. Szkoda bo widoki ze szczytów Czerwonych na pewno są wspaniałe. Widziałem kilka zdjęć zrobionych przy dobre widoczności ze szczytu Małołączniaka. A nam udało się zrobić tylko kilka fotek na których cokolwiek było widać
Ale nie narzekaliśmy. Jutro czekał nas prawdziwy finał. mieliśmy wielką nadzieje, że chociaż w ten jeden dzień pogoda będzie idealna
Dzień 9 - Kasprowy - Świnica - Zawrat - Szpiglasowa przełęcz i wierch - Morskie Oko i Czarny Staw (W planach były jeszcze Wrota Chałubińskiego, ale jak zawsze pogoda)
Wstaliśmy bardzo wcześnie po przed 5. Problem był tylko z busem aby dojechać do centrum. Później już wszystko idealnie. Wjechaliśmy 3 kolejką i na Kasprowym byliśmy przed 7 (tak wiem trzeba było podchodzić, ale wiedząc, że przed nami sporo kilometrów nie zdecydowaliśmy się na to. Tak poza tym to też jakaś atrakcja jak ktoś jedzie po raz 1-wszy )
Do Zawratu pogoda była dobra. Jednak powli gromadziły się ciemne chmury. A na zawracie jak to na zawracie wietrznie Żadnym zdjęciem jednak nie dysponuje gdyż aparat uparł się, że w tym miejscu to zdjęcia nie zrobi. Jak pomyślał tak też zrobił Następnie w dół do Doliny 5 Stawów i tam klejenie buta (kupiłem 3 kropelki i skleiłem dzień wcześniej buty, a na szlak na wszelki wypadek zabrałem kolejną kropelke + moje adidaski na wszelki wypadek)
Nad Czarnym Stawem rozpadało się na dobre więc ostatnie 3 h szliśmy w deszczu mijając podrodze nie lada wynalazki Osoby te wyglądały jak zbłądziły z Krupówek . Było naprawdę chłodno a niektóre młode damy miały na sobie kłuse mini spodenki, koszuleczkę na naramkach i japonki - wersja 2 buty wyjściowe Do teraz nie mogę wyjść z podziwu skąd biorą się tacy ludzie :O. Nie zrobiłem niestety zdjęcia gdyż deszcz naprawdę ostro zacinał. W tej chwili żałuję .
Podsumowując wakacje były bardzo udane. Nie wszystkie plany udało się zrealizować, ale będą inne okazje (przynajmniej taką mam ogromną nadzieje). Zabrakło dnia na Rysy, Krzyżne, Ornak+Iwaniacką, Mięguszowiecką przełęcz pod chłopkiem. To będą z całą pewnością priorytety w przyszłym roku .
Ps. Jakieś inne szlaki o których zapomniałem ? Czekam na propozycje
No to trochę Tatr schodziłeś, gratulacje, co dalej w planie?
Na Twoje pytanie "skąd biorą się tacy ludzie" dot. klapkowiczów w pelerynkach - odpowiadam: tacy ludzie biorą się z INNEGO ŚWIATA i na pewno nie jest to Górski Świat.
Pedro's ładnie?