!!! Forum !!!
FORUM GÓRSKI ŚWIAT
Koniecznie zobacz!


Menu główne
Strona główna
Bezpieczeństwo w górach
Co nowego
Co wziąć na szlak?
Galeria zdjęć
Górskie korony
Partnerzy serwisu
Relacje wybrane z forum
Relacje z gór świata
Tapety
Zdjęcie miesiąca


Tatry
Informacje ogólne
Schroniska w Tatrach
Szlaki tatrzańskie


Inne góry w Polsce
Beskid Sądecki
Beskid Wyspowy
Beskid Żywiecki
Bieszczady
Gorce
Okolice Krosna
Pieniny


------------------------------------

Ostatnia aktualizacja:
27.03.2011

Najlepsze górskie strony




Górski Świat - relacje ze szlaków tatrzańskich

Pięciostawiańskie Schronisko - Świstowa Czuba - Morskie Oko - Rysy - Schronisko nad Popradzkim Stawem

Jest zimny listopadowy wieczór. Zimny wiatr świszcze i huczy za oknem, a świeży śnieg trzeszczy pod butami już tuż za progiem domu. Odległe o 200 km Tatry tkwią jedynie we wspomnieniach. Jak mgła przesuwają się przed oczami kolejno obrazy z tegorocznych wędrówek. Od następnego wyjazdu w Tatry, a przynajmniej tego w wyższe partie dzieli mnie okres kilku miesięcy. Pozostaje całkiem bezczynnie czekać? Nie! Biorę zdjęcia do ręki, nowoopisany album zawierający cząstkę tego piękna, pośród którego znajdowałem się sam przed kilkoma miesiącami. Otwieram go i... tak, to jest to czego mi dziś brakowało. Pomagam sobie wyobraźnią przenosząc się myślami w czasie...

Godzina 6.00 rano, znajdujemy się razem z kolegą Pawłem w schronisku w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Pobudka jak zwykle trochę ciężka, ale przed nami dziś piękna trasa. Szybko się ubieram i wychodzę przed schronisko - na wprost mnie delikatnie falujący Przedni Staw Polski, z prawej grań Orlej Perci błyszcząca u samej góry w porannym słońcu, z lewej natomiast potężny, posępny, ale zarazem piękny zacieniony masyw Miedzianego (2233 m) oraz Szpiglasowego Wierchu (2173 m). Tak więc pogoda wymarzona, mimo że już wrzesień. Miesiąc ten oznacza także dużo mniejszy ruch turystyczny niż zwykle. Wracam więc do środka. Razem z Pawłem zwijamy śpiwory i karimaty, pakujemy się i wychodzimy.

Kierujemy się na niebieski szlak łączący Dolinę Pięciu Stawów Polskich z Doliną Rybiego Potoku i Morskim Okiem. Szlak biegnie początkowo ścieżką kamienistą, dość wygodną wznoszącą się najpierw delikatnie pod górę, a w dalszej części pnąca się pośród kosodrzewiny na Świstową Czubę (1763 m). Z lewej strony pięknie prezentuje się Siklawa - najwyższy wodospad w Tatrach, a także jeszcze piękniejsza Buczynowa Siklawa. Huk spadającej wody dobiega do nas aż tutaj. Nagły trzask łamanych gałęzi odwraca jednak naszą uwagę - zboczem pośród zarośli kosodrzewiny ucieka spłoszona i wystraszona naszym widokiem piękna, dorosła kozica. Być może jesteśmy tego dnia pierwszymi turystami na szlaku w tym miejscu? My chcemy jednak jak najszybciej osiągnąć grań. Tam w scenerii prawdziwie wysokogórskiej mamy zamiar zjeść śniadanie - na pewno będzie lepiej smakowało niż na dole w schronisku, pośród przepychających się między sobą ludzi.

No i cóż tu więcej pisać... osiągamy tę grań. A widoki? Jednym słowem cudne. W dole Dolina Roztoki ogrzewana jest pierwszymi promieniami dzisiejszego słońca (foto), nieśmiało wyglądającego zza najwyższych tatrzańskich szczytów. Na wprost przed nami rysuje się sylwetka potężnego Lodowego Szczytu (2627 m). Po śniadaniu podchodzimy jeszcze kawałek w górę, po czym zgodnie ze znakami odbijamy w lewo rozpoczynając zejście do położonego ponad 400 metrów niżej Morskiego Oka. Teraz idziemy głównie w słońcu. Po około godzinie od śniadania dochodzimy do kilku małych potoków, a właściwie ich źródeł, jednak na tyle wyschniętych, że nie mamy możliwości uzupełnienia naszych już dość skromnych zapasów wody. Dochodzimy wkrótce także do łańcuchów, których jednak w tym miejscu spokojnie mogłoby by nie być. Wreszcie wychodzimy na asfaltówkę kilkadziesiąt metrów od schroniska nad Morskim Okiem. Tutaj zatrzymujemy się na drugie śniadanie, kupujemy wodę i czekolady - jak wiadomo po bardzo atrakcyjnych cenach :)

Kilka minut nad stawem i wyruszamy na główny cel naszej dzisiejszej wycieczki - Rysy. Najpierw obchodzimy Morskie Oko (foto), a po około 15 minutach skręcamy w lewo zgodnie z czerwonym szlakiem - na ścieżkę wiodącą nad Czarny Staw pod Rysami. Krótki odcinek bardziej stromego podejścia, wraz z naszymi plecakami sprawia małą zadyszkę, ale ogólnie idziemy dość szybko. Po lewej słyszymy spadającą wodę Czarnostawiańskiej Siklawy (foto). Tu jest już trochę większy ruch turystyczny. Wreszcie wychodzimy na morenę Czarnego Stawu (1583 m), oglądając się widzimy pięknie malujące się Morskie Oko, będące już teraz 200 metrów poniżej nas (foto).

Siadamy na chwilkę na znajdujących sę tutaj licznych głazach. To właśnie w tych okolicach rozegrała się straszna tragedia 28 stycznia 2003 roku, w której zginęło siedmioro licealistów. Krótkie moje rozmyślanie przerywa Paweł, chcący już wyruszać na szlak. Zbieramy się więc, spoglądając jednocześnie na wierzchołek Rysów - przed nami jeszcze ponad 900 metrów podejścia. Rozglądam się, dookoła widać sporo doświadczonych turystów, którzy tutaj dzielą się na dwie grupy. Jedna idzie tak jak my na Rysy, druga natomiast kieruje się na zielono znakowaną ścieżkę prowadzącą na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem (2307 m). Obydwa wymienione szlaki należą do jednych z najtrudniejszych znakowanych szlaków w Polsce, ustępującymi jedynie trochę słynnej Orlej Perci. Obchodzimy z Pawłem Czarny Staw od lewej spotykając po jego drugiej stronie Straż Graniczną. Ja ze względu na chęć przekroczenia granicy na Rysach, podaję paszport. Po chwili okazuje się, że jest wszystko w porządku, nie poszukują mnie :)

Idziemy dalej i zaczynamy właściwe podejście. Pierwszy etap do Buli pod Rysami (2054 m) jest prosty technicznie - szlak biegnie kamiennymi stopniami (foto), które wymuszają jedynie przystanki co pewien czas w celu zaczerpnięcia oddechu. Oglądając się do tyły widzimy skąpany w słońcu Czarny Staw, będący drugim najgłębszym stawem w Tatrach. Z tyłu wynurza się zza jego moreny Morskie Oko wraz ze schroniskiem (foto). Duże wrażenie robią pobliskie Mięguszowieckie, które z tego miejsca wyglądają na trudno dostępne. W końcu dochodzimy do Buli pod Rysami, gdzie łatwo zauważyć - chyba każdy robi sobie sobie tutaj odpoczynek oraz sesję zdjęciową (foto).

My także się tutaj zatrzymujemy, znowu parę łyków wody. Malowniczy widok Podhala skąpanego w chmurach chce nas tutaj zatrzymać na dłużej. Po 10 minutach wyruszamy jednak dalej. Teraz przed nami trudniejszy odcinek ubezpieczony 360 metrami łańcuchów. Wdrapujemy się na pierwsze skały - tu już trzeba dość uważać. Na szczęście jest sucho, śniegu nie ma, więc trudności nie są bardzo duże. Przy dłuższych łańcuchach tworzą się jedynie małe zatory. Ogólnie muszę jednak przyznać, że szlak jest bardzo dobrze przygotowany pod turystów. Wejście może sprawiać wrażenie małej wspinaczki, po dość stromych skałach - ale jednocześnie biorąc pod uwagę stan szlaku, nie za bardzo potrafię wyróżnić miejsca stwarzające większe niebezpieczeństwa. Oczywiście pod warunkiem posiadania odpowiednich butów i ekwipunku.

Po około 3 godzinach od wyruszenia ze schroniska znajdujemy się już w niewielkiej odległości od szczytu (foto). Jeszcze przejście krótkim odcinkiem perci nad przepaścią (co jest chyba najbardziej eksponowanym punktem na szlaku), wejście po paru łańcuchach i... jesteśmy!!! Jesteśmy w najwyższym punkcie Polski. Teraz musimy sobie znaleźć gdzieś miejsce do siedzenia, gdyż jak widzimy wiele ludzi wpadło dziś na pomysł wejścia na Rysy (foto) i w dodatku postarali się o to szybciej niż my! W końcu udaje mi się gdzieś usiąść, a właściwie oprzeć o skałę.

Wyciągam aparat i robię zdjęcia. Najpierw upamiętniam Czarny Staw pod Rysami i Morskie Oko, leżące 1100 metrów poniżej mnie (foto). Dalej odwracam się trochę i... te potężne Mięguszowieckie (2438 m) widziane spod schroniska są teraz niżej mnie! (foto),(foto) Ale i tak są piękne, warte wielu zdjęć. Może kiedyś wejdę na nie? Dalej obracając się widzę Mur Hrubego (2428 m) wraz ze sterczącym z tyłu Krywaniem (2495 m), a ponadto Grań Soliska (2413 m) i Szczyrbski Szczyt (2381 m) (foto). Później przykuwa wzrok Grań Baszt z lśniącymi na zielono w dole Mięguszowieckimi Stawami (foto). Pobliska Wysoka (2547 m) także zachwyca sobą. Wreszcie mój wzrok spoczywa na jednym z symboli taternictwa - Ganek (2462 m) wraz z Galerią Gankową robi niesamowite wrażenie, za nim z kolei "najwyższy" - Gierlach (2655 m) (foto). Patrząc jeszcze bardziej w lewo widać Staroleśną (2476 m) oraz Kieżmarski Szczyt (2556 m) (foto). Łomnica (2634 m), Durny (2621 m) oraz Lodowy Szczyt (2627 m) to następne wierzchołki warte szczególnej uwagi (foto). Siedząc w samym środku tego pięknego królestwa tatrzańskiego, dziękuję w duszy za pogodę, która uczyniła tę wycieczkę jeszcze wspanialszą. Jest tak cudnie, że chciałoby się tu siedzieć godzinami (foto). Jedynie trochę tłok na szczycie przeszkadza... Patrząc w dół widać kolejnych wspinających się turystów. Uświadamiają nam jednak oni, że czas ruszać w dalszą drogę. Niestety tutaj rozstaję się z Pawłem - on dziś wraca do Krakowa więc schodzi z powrotem nad Morskie Oko.

Ja natomiast kieruję się na Przełęcz Waga (2340 m). Szlak z tej strony jest zdecydowanie łatwiejszy, jedyny problem mogą stanowić początkowo obsuwające się spod nóg kamienie. Z przełęczy rozciąga się jeszcze wspanialszy widok na Galerię Gankową (foto). Z drugiej strony widać już natomiast nieopodal, najwyżej położone schronisko w Tatrach - Chatę pod Rysmi (2250 m). Jest to jedno z najmniejszych schronisk w Tatrach, a ze względu na znaczną wysokość pozbawione jest także prądu. Cały sprzęt jest tutaj codziennie wnoszony i znoszony na plecach pracowników, a także turystów-ochotników, którzy w nagrodę za trud mogą liczyć na darmową herbatę.

Wchodzę do środka budynku, gdzie panuje straszliwy tłok i gwar i od razu szukam czegoś dobrego do zjedzenia - po chwili wybieram buchty na pare (kluski na parze), które okazują się być strzałem w dziesiątkę. Polane polewą czekoladową smakują (przynajmniej na tej wysokości) naprawdę wybornie. Prawdę mówiąc mimo dużego dzisiejszego wysiłku podana porcja całkowicie mi wystarcza. Ze schroniska wychodzę bardzo najedzony, a dzięki temu jeszcze bardziej zadowolony. Teraz rozpoczynam zejście do Doliny Mięguszowieckiej. Po kilkunastu minutach dochodzę do ciągu łańcuchów, wśród których znajduje się jednak wiele moim zdaniem zbytecznych. Poziom trudności jest tu znacząco łatwiejszy niż po polskiej stronie - widoki natomiast są równie piękne (foto). Wkrótce dochodzę nad Wielki Żabi Staw Mięguszowiecki, obok którego przechodzę jednak bez zatrzymania.

Powoli wchodzę w pasmo kosodrzewiny (foto), cały czas podziwiając potężną stąd Grań Baszt (foto). Coraz głośniej słychać także Żabi Potok, który z hukiem spływa po skałach. Po przejściu nad nim po drewnianym mostku, w krótkim czasie osiągam rozstaj szlaków. W prawo odchodzi ścieżka na Koprowy Wierch (2363 m), w lewo natomiast prowadzi szlak którym ja się udaję, prowadzący do Schroniska nad Popradzkim Stawem. Od teraz idę wzdłuż niebieskich znaków, które najpierw biegną pośród wysokiej kosodrzewiny, a następnie prowadzą mnie ścieżką w górne partie lasu. Stąd już niedaleko do schroniska.

Dojście do drogi asfaltowej oznajmia mi, że schronisko jest już bardzo blisko (foto). W zasadzie Schronisko nad Popradzkim Stawem (inaczej Chata kpt.Moravku) można spokojnie nazwać hotelem górskim. Po wejściu do budynku wykupuje w recepcji nocleg i udaję się do pokoju, który troszkę mnie zaskakuje. Jest tu bardzo czysto, dywany na korytarzach i w pokojach całkowicie odbiegają od tego co jeszcze poprzedniego wieczoru i dzisiaj rano widziałem w Schronisku Pięciostawiańskim. Jedno mnie tu tylko zastanawia - brak gniazdek elektrycznych. Komórkę zostawiam więc do naładowania w portierni i następnie idę się przejść brzegiem Popradzkiego Stawu. Jeszcze raz tatrzańskie krajobrazy mnie zaskakują (foto). W zasadzie, to do dnia dzisiejszego uważam, że Dolina Mięguszowiecka jest jedną z najpiękniejszych tatrzańskich dolin (foto).

Wchodzę teraz na żółty szlak prowadzący do pobliskiego Symbolicznego Cmentarza Ofiar Tatr pod Osterwą. Znajdujące się tutaj groby dotyczą osób mocno związanych z Tatrami, zarówno Słowaków jak i Polaków i ludzi innych narodowości. Po całym dniu wędrówki i pięknych widoków teraz ogarnia mnie zaduma, chwila przemyśleń - na cmentarzu tym wymienionych jest ponad 400 nazwisk, na ponad 250 tablicach. Miejsce to naprawdę w sposób szczególny uświadamia tragedie rozgrywające się od czasu do czasu w każdych górach. Tablice nagrobkowe znajdujące się pośród szumiących drzew na tle nagich turni i zboczy Tatr Wysokich muszą chyba u każdej osoby wywołać podobne wrażenie jak u mnie. Po spędzeniu kilkunastu minut tutaj w tym miejscu zaczynam powrót. W pięć minut znowu dostaję się nad Popradzki Staw, który teraz wydaje mi się trochę innym, surowszym. To właśnie on jest strażnikiem Symbolicznego Cmentarza. Chłodny jesienny wiatr skłania mnie do szybszego kroku, okrążam staw i wchodzę do schroniska. Jest już po zmierzchu. Kładę się do łóżka, wyciągając wcześniej mapy i przewodniki. Mam zamiar jeszcze raz przestudiować jutrzejszą wycieczkę. Jutro udaję się najpierw na Osterwę (1978 m), później Tatrzańską Magistralą do Śląskiego Domu, następnie na Polski Grzebień (2200 m), a wreszcie Doliną Białej Wody mam dojść do Łysej Polany. Sporo drogi przede mną - ponad 30 km (?). Gaszę więc światło i zasypiam. Miniony dzień pozostaje jednak na długo w pamięci...

Mapa regionu wycieczki opisanej powyżej

Kliknięcie na miniaturce spowoduje powiększenie mapy (305 KB)
Mapa została zamieszczona dzięki uprzejmości wydawnictwa Polkart.Polkart.





Serwis Górski Świat - Copyright © Bartłomiej Pedryc 2003-2014.
Wszelkie prawa zastrzeżone.