!!! Forum !!!
FORUM GÓRSKI ŚWIAT
Koniecznie zobacz!


Menu główne
Strona główna
Bezpieczeństwo w górach
Co nowego
Co wziąć na szlak?
Galeria zdjęć
Górskie korony
Partnerzy serwisu
Relacje wybrane z forum
Relacje z gór świata
Tapety
Zdjęcie miesiąca


Tatry
Informacje ogólne
Schroniska w Tatrach
Szlaki tatrzańskie


Inne góry w Polsce
Beskid Sądecki
Beskid Wyspowy
Beskid Żywiecki
Bieszczady
Gorce
Okolice Krosna
Pieniny


------------------------------------

Ostatnia aktualizacja:
27.03.2011

Najlepsze górskie strony




Górski Świat - relacje ze szlaków tatrzańskich

Siwa Polana - Dolina Lejowa - Przysłop Kominiarski - Dolina Kościeliska - Wąwóz Kraków - Starorobociański Wierch - Trzydniowiański Wierch - Siwa Polana

Wczesnym rankiem, około godziny 7.00 dochodzimy do okolic Siwej Polany. Spore plecaki na naszych plecach świadczą o dość długich planach turystycznych na dzień dzisiejszy. Skręcamy w lewo na bardzo mało uczęszczaną Ścieżkę pod Reglami. To dopiero początek naszej dzisiejszej górskiej przygody...

Mija kilkanaście minut kiedy to podążamy za zielonymi znakami na szlaku. Przechodzimy mostek nad niewielkim wartkim potokiem. Skręcamy w prawo i napotykamy na początek żółtego szlaku. Szlaku wiodącego niezwykle cichą, a jednocześnie największą reglową doliną polskich Tatr - Doliną Lejową. Wymieniamy z Marcinem kilka zdań, które nagle przerywam widząc kilkadziesiąt metrów przed sobą okazałego jelenia. W momencie gdy się zatrzymujemy zaczyna uciekać, parę sekund później już go nie widać. Strome zalesione zbocze doskonale maskuje jego obecność. Podążamy dalej...

Mijamy kolejne znaki namalowane na drzewach, głazach, kamieniach... Historia lubi się powtarzać... Udaje mi się zobaczyć kolejnego jelenia na skraju lasu tym razem na lewo od nas. Płoszy się. Ucieka stromym zboczem w górę. Ruszamy w dalszą drogę gdy nagle słyszymy, że nasz spłoszony towarzysz spotkał się prawdopodobnie z leśnym drapieżcą. Dzikie odgłosy, coś na kształt szczekania, odgłosy ucieczki i gonitwy dochodzą do nas bardzo wyraźnie. Świadomość nasza każe się rozglądać uważnie czy coś nie czai się na nas w pobliżu. Lekcja natury, dzikiego prawa silniejszego i szybszego. Tak wita nas Dolina Lejowa. Półmrok, cień opatulający dno doliny, szumiący przy nas potok nie chcą przeczyć historii i tajemniczości zdarzenia które rozegrało się przed chwilą na naszych oczach.

W krótkim czasie wychodzimy na Polanę - Huty Lejowe. Rosa na świeżej wiosennej trawie wyraźnie zaznacza się na naszych butach. Znowu wędrujemy wzdłuż potoku, szlak skręca w prawo. Rozpoczyna się niewielkie i niezbyt strome podejście. Wkrótce osiągamy Ścieżkę nad Reglami.

Skręcamy w lewo. Krótka wędrówka wygodną leśną ścieżką wyprowadza nas na Kominiarski Przysłop. Wiosenne słońce ożywia zieleń polany, a powyżej odbija światło od szarych skał Kominiarskiego Wierchu. Zatrzymujemy się na krótką przerwę i śniadanie w tym malowniczym miejscu.

Zaczynamy krótkie zejście na dno Doliny Kościeliska. Wbrew moim oczekiwaniom, okazuje się że i tutaj nie ma ani jednej osoby. Dość krótki marsz i osiągamy Pisaną Polanę. Mimo że jestem tu już któryś raz, nigdy Kominiarski nie prezentował mi się tak ładnie jak właśnie dzisiaj. Mijamy ją dość szybko, wiedząc że za około godzinę powrócimy w to samo miejsce.

Tuż powyżej polany skręcamy w lewo na żółto znakowany szlak wiodący do Wąwozu Kraków. Wkrótce osiągamy zacienione skały i wąski przesmyk, którym wchodzimy w ten malowniczy zakątek Tatr. Gra cieni i światła. Strome, wysokie ściany opadające na dno wąwozu. Cisza, pośród której słychać jedynie nasze kroki na dość śliskich kamieniach i żwirze. Ani jednej żywej duszy zdaje się świadczyć jakby o wyodrębnieniu tego miejsca spośród otaczającego nas codziennie cywilizowanego świata. Kilka zdjęć i dochodzimy do bardzo stromej ściany, na którą wdrapujemy się przy pomocy drabinki i łańcuchów.

Gdy wychodzimy wyżej, oczom naszym ukazuje się wejście do Smoczej Jaskini. Jej długość określana jest na 37 metrów, podczas których zdobywa się 21 metrów w górę. Zapalam latarkę i wchodzimy. Bardzo śliskie skały udaje się pokonywać dzięki zamieszczonym tutaj na całej długości łańcuchom. Załamujący się kilkukrotnie korytarz nie dopuszcza światła do znaczącej jej części. W końcu widzę prześwit na jej końcu. Pozostało parę metrów do wyjścia. Pozostał jednak także najtrudniejszy krok, który trzeba zrobić na niespecjalnie urzeżbionej, mokrej i śliskiej skale. W końcu wychodzimy...

Patrząc w dół już wiemy czemu jest to szlak jednokierunkowy. Nie wyobrażam sobie zejścia tędy, no chyba że z czołówką na głowie. Nie mając dwóch wolnych rąk byłoby naprawdę ciężko. Teraz podążamy najpierw lasem a później nachyloną polaną, aby osiągnąć dno Doliny Kościeliska.

Kroki nasze kierujemy już teraz bezpośrednio w stronę schroniska Ornak. Po drodze zauważamy jednak, że troszkę zaczyna się chmurzyć. Przechodzimy jeden, drugi, trzeci raz nad Kościeliskim Potokiem, aż w końcu zaczyna prześwitywać między drzewami budynek schroniska. To nasz ostateczny punkt wymarszu w wysokie partie Tatr.

Chwila odpoczynku i o godzinie 10.00 wyruszamy w stronę Iwaniackiej Przełęczy. Przed nami ponad 1000 metrów różnicy wysokości do pokonania. Naszym ostatecznym celem jest bowiem Starorobociański Wierch.

Wchodzimy w las. Ścieżka podnosi się dość ostro do góry. Po lewej spływa niewielkim strumieniem Iwanowski Potok. Chwilami w prześwitach lasu widzimy z tyłu okolice Tomanowej Przełęczy. Patrząc do przodu raczej nie chce nam się komentować, ile pozostało nam jeszcze do wejścia. Przed nami wznosi się bardzo stromo stok Ornaku. Aż nie chce się myśleć że tam idziemy. Krok za krokiem jesteśmy jednak coraz bliżej i coraz wyżej. Pojawiają się pierwsze, bardzo niewielkie płaty śniegu. Gdzieniegdzie leżą powalone drzewa, które obchodzimy poza szlakiem.

W niecałą godzinę od wyjścia ze schroniska stajemy na Iwaniackiej Przełęczy. Jest to największe obniżenie pomiędzy masywami Ornaku oraz Kominiarskiego Wierchu. Słońce niestety od pewnego czasu skryło się za chmurami, tworząc bardziej tajemniczą atmosferę wokół gór i otaczających szczytów.

Na przełęczy pozostajemy z kilkanaście minut. Wchodzimy na zielony szlak, który rozpoczyna się w tym miejscu. Pokonujemy granicę 1500 metrów i wychodzimy ponad górną granicę lasu. Dookoła rozciąga się kosodrzewina, która mocno ogranicza widoczność. Miejscami udaje się nam zaobserwować wijącą się sporo poniżej nas ścieżkę na przełęcz, którą jeszcze niedawno podążaliśmy ostro pod górę. Przechodzimy kilka kroków w mokrym śniegu, ale ogólnie trzeba powiedzieć że tu już prawie zapanowała wiosna. Chwilami zaczynam odczuwać niewielkie podmuchy chłodnego, górskiego powietrza. Oj dawno nie byłem wysoko w Tatrach...

Osiągamy grań Ornaku. Odsłania się nam otoczenie Doliny Chochołowskiej. Widniejące w oddali Rohacze przykryte są jeszcze w dużej części białą otuliną. Widzimy już także wyraźnie Bystrą, oraz nasz dzisiejszy cel Starorobociański Wierch. Na północnych stokach bielą się jeszcze spore płaty śniegu. Na szczęście ścieżka jest już w ogromnej większości wolna od niego. Podążamy dalej. Podczas wędrówki ukazują nam się turyści będący na szczycie Starorobociańskiego oraz tuż pod jego wierzchołkiem. Eh, jak miło było by już być tak wysoko. Odzywa się zmęczenie. Niby nie przeszliśmy jeszcze bardzo dużo trasy, a jednak... Nogi chwilami odmawiają posłuszeństwa do wychodzenia w przyzwoitym tempie. Mijamy skalne wierzchołki Ornaku. Siadamy na Siwej Przełęczy.

350 metrów ponad nami rysuje się wierzchołek - nasz wierzchołek do zdobycia. Mamy mało sił. Zastanawiamy się czy nie zejść do Doliny Chochołowskiej odchodzącym stąd czarnym szlakiem. Gorąca herbatka i czekolada stawia nas jednak na nogi. Idziemy. Podejście na Liliowy Karb idzie nam dużo lepiej niż przejście Ornakiem. Gdy osiągam przełęcz, wypatruję kilka metrów ode gołębia. Nie wiedziałem że tak wysoko latają...

Mimo zmęczenia, świadomość takiej bliskości szczytu działa na nas mobilizująco. Decydujemy się na ostateczne podejście. Dookoła gromadzą się jednak deszczowe, choć na szczęście raczej nie burzowe chmury. Przechodzimy obok kolejnych słupków granicznych. Wspinamy się na kolejne kamienie i stopnie. Jesteśmy z każdą chwilą bliżej osiągnięcia naszego celu. O 14.15 stajemy na najwyższym wierzchołku polskich Tatr Zachodnich. Szybko robimy zdjęcia i rozpoczynamy zejście. Mamy świadomość, że prawdopodobnie za chwilę znajdziemy się w centrum ulewy.

Spadają pierwsze krople deszczu. Złowrogie otaczające nas z każdej strony chmury potwierdzają po raz kolejny doświadczenia na temat surowości gór. Przechodzę właśnie przez spory płat śniegu. Osiągam kamienistą ścieżkę. Idąc bardzo szybkim krokiem tracimy wysokość, którą tak długo zdobywaliśmy. Zbliżamy się do Kończystego Wierchu. Ponownie robimy kilka kroków do góry aby znaleźć się na 2000 metrów. Jesteśmy.

Sentymentalne spojrzenia. Ostatnie zdjęcia i opuszczamy magiczną barierę wysokości 2000 metrów. Najpierw dość stromo, później nieco łagodniej, zbliżamy się do Trzydniowiańskiego Wierchu. Wśród niewielkich strug deszczu dostrzegamy kolejne granatowe chmury wyłaniające się znad Rohaczy. To nas dopinguje. Zatrzymujemy się dopiero przy rozejściu szlaków na Trzydniowiańskim.

Krótkie rozmyślanie którędy dalej schodzimy. Decydujemy się na ciąg dalszy czerwonego szlaku w stronę Polany Trzydniówki. Pierwszy odcinek biegnący kosodrzewiną jest dość łagodny, choć wystaje tu mnóstwo korzeni. Podczas gdy dochodzimy do skraju lasu, szlak zaczyna się gwałtownie obniżać. Zejście zaczyna być coraz bardziej męczące - szczególnie dla kolan. Jesteśmy już solidnie zmęczeni. Chcielibyśmy być już na dole. Musimy jednak jeszcze chwilę zaczekać. Po opuszczeniu stoku, dochodzimy do dość stromego żlebu. To właśnie nim idąc, osiągamy wreszcie dno Doliny Chochołowskiej.

Ludzi prawie że tutaj nie ma. Bolące nogi przyprawiają nas o myśli podjechania na dół. Targowanie się z dwoma przejeżdżającymi obok bryczkami sprawia, że za piątkę (zamiast powiedzianych na wstępie 20 zł) zjeżdżamy na Siwą Polanę. Nie ma jednak co się wstydzić zmęczenia. Za nami około 30 km wędrówki. Cieszę się z bezpiecznego i udanego finału naszej wycieczki. Bardzo zmęczony, ale równie mocno zadowolony docieram do samochodu, gdzie obecne spotkanie z Tatrami przechodzi do historii.





Zdjęcia z wyprawy


Siwa Polana

Dolina Lejowa

Dolina Lejowa


Huty Lejowe


Przysłop Kominiarski


Wiosna, Dolina Kościeliska


Polana Pisana


U wejścia do Wąwozu Kraków


Wąwóz Kraków


W Wąwozie Kraków


Drabinka w Wąwozie Kraków


Łańcuchy, Wąwóz Kraków


Łańcuchy w Wąwozie Kraków


Marcin u wejścia do jaskini


Łańcuchy powyżej Wąwozu Kraków


Smocza Jama, wejście


Smocza Jama


Kominiarski Wierch


Bystra spod Schroniska Ornak


Szlak na Iwaniacką Przełęcz


Tomanowa Polska ze szlaku na Iwaniacką


Kominiarski Wierch z Iwaniackiej Przełęczy


Podejście na Ornak


Podejście na Ornak


Ornak


Starorobociański Wierch (2176 m)


Starorobociański Wierch


Skałki na Ornaku


Na szlaku


Siwe Stawki


Gołąb, Tatry


Gaborowa Dolina


Szlak na Starorobociański Wierch


Starorobociański Wierch (2176 m)


Starorobociański Wierch


Raczkowa Dolina


Kończysty Wierch


Ja na tle Kończystego Wierchu


Rohacze (po środku) z okolic Czubika


Czubik, Chochołowska


Przegląd zdjęć


Tatry Zachodnie z dołu


Powyższe zdjęcia są chronione prawem autorskim. Ich publikowanie, kopiowanie,
przetwarzanie oraz wykorzystanie bez wiedzy i zgody autora jest zabronione.



Serwis Górski Świat - Copyright © Bartłomiej Pedryc 2003-2014.
Wszelkie prawa zastrzeżone.