
Po chwili wyruszam w dalszą część drogi. Mijam odgałęzienie na Skrajny Granat, obchodzę Czarny Staw Gąsienicowy i zaczynam pokonywać próg zawieszonej Koziej Dolinki. Pierwszy etap szlaku nie jest trudny, aczkolwiek wrażenie robią duże płaty śniegu na górze (na szczęście okazało się że sam szlak biegł obok wspomnianych płatów). Na około 60 minut przed osiągnięciem Zawratu szlak zaczyna coraz bardziej się podnosić i wchodzić w rumowiska skalne. Rozpoczyna się dość długi etap podejścia z łańcuchami i klamrami. Większość szlaku jest dobrze ubezpieczona, a skała jest dobrze urzeźbiona. Jedynie pod samą przełęczą natrafiam na nieubezpieczony fragment podejścia na około 3-metrową skałe. Jak dla mnie to był najtrudniejszy moment na całym szlaku. Mimo wszystko uważam szlak na Zawrat za jeden z najtrudniejszych szlaków w Polskich Tatrach, gdzie trzeba mieć już dobre obuwie i najlepiej jakieś obycie w poruszaniu się po skale a także z ekspozycją.
Na przełęczy jest sporo osób. Ja się udaję na krótki wypad na Mały Kozi Wierch (2228 m). Mała odległość przełęczy od tego szczytu sprawia że w 40 minut jestem z powrotem na Zawracie, ale bogatszy o zdobycie jednego szczytu. Odcinek Zawrat - Mały Kozi Wierch leży co prawda na Orlej Perci ale to jeden z jej najłatwiejszych fragmentów. Teraz udaję się w drugą stronę, a dokładniej na Świnicę (2301 m). Ten odcinek jest także dość krótki. Z lewej strony około 300-400 metrów poniżej błyszczy Zadni Staw Polski. Po krótkim odcinku wiodącym wygodnym chodnikiem znowu napotykam szereg łańcuchów. Szczególnie interesujący jest kominek w okolicy połowy drogi pomiędzy Zawratem a Świnicą. Niestety chwilę później wchodzę w chmury, które towarzyszą mi już później przez dłuższy czas. Ostatnią trudnością na szlaku przed szczytem są dosłownie ostatnie metry pod szczytem, które mimo ubezpieczeń łańcuchem są miejscem dość trudnym i niebezpiecznym. Na szczycie dopada mnie niezwykle zimny wiatr i temperatura prawdopodobnie niewiele wyższa od 0 stopni. Po około 10-15 minutach pobytu na szczycie rozpoczynam zejście, które także jest ubezpieczone sporą ilością łańcuchów. Szlak na odcinku Świnica-Świnicka Przełęcz jest moim zdaniem jednak sporo prostszy od odcinka Świnica-Zawrat.
Punktem zwrotnym jeśli chodzi o pogodę były dla mnie tzw. Wrótka (2214 m), które dla mnie były niemal dosłownie jakby wrótkami w rejon o całkowicie innej pogodzie. Nagle niebo się rozchmurzyło, zrobiło błękitne, odsłoniły widoki. Zimny wiatr niestety pozostał...

Ostatni etap mojej drogi jest już mniej godny uwagi. Zejście od Przełęczy Świnickiej (2051 m) nie nastręcza już prawie żadnych trudności. Malowniczo prezentują się stąd wierzchołki Kościelców a także stawy Doliny Gąsienicowej. Wkrótce ukazuje się też wreszcie cały wierzchołek zdobytej dziś Świnicy. Powrót do Murowańca oraz zejście na dół do Kuźnic przez Boczań upływa bez szczególnych wydarzeń. Warto jedynie wspomnieć, że opuszczając Halę Gąsienicową wierzchołki ją otaczające ponownie skryły się w bieli przetaczających się chmur.
