!!! Forum !!!
FORUM GÓRSKI ŚWIAT
Koniecznie zobacz!


Menu główne
Strona główna
Bezpieczeństwo w górach
Co nowego
Co wziąć na szlak?
Galeria zdjęć
Górskie korony
Partnerzy serwisu
Relacje wybrane z forum
Relacje z gór świata
Tapety
Zdjęcie miesiąca


Tatry
Informacje ogólne
Schroniska w Tatrach
Szlaki tatrzańskie


Inne góry w Polsce
Beskid Sądecki
Beskid Wyspowy
Beskid Żywiecki
Bieszczady
Gorce
Okolice Krosna
Pieniny


------------------------------------

Ostatnia aktualizacja:
27.03.2011

Najlepsze górskie strony




Górski Świat - relacje ze szlaków tatrzańskich

Trasa: Dolina Małej Łąki (Gronik) - Kobylarzowy Żleb - Małołączniak - Krzesanica - Ciemniak - Chuda Przełączka - Tomanowa Przełęcz - Schronisko "Ornak" - Kiry

Moja pierwsza letnia wycieczka w Tatry w 2005 roku miała miejsce w ostatnią sobotę czerwca. Z Krakowa wyjechałem o godzinie 6:10, dojeżdżając do Zakopanego na godzinę 8:30. Plan wycieczki ułożyłem już całkowicie w akademiku, także nie namyślając się po przyjeździe wsiadam do busa jadącego w stronę Doliny Chochołowskiej i wysiadam u wylotu Doliny Małej Łąki. Według mojego planu mam iść szlakiem niebieskim poprzez Przysłop Miętusi na Małołączniak (2096 m). Po zakupieniu biletu wstępu do TPN udaje się szybkim krokiem w stronę wcześniej wspomnianego Przysłopu Miętusiego. Szlak początkowo biegnie lekko nachyloną i szeroką ścieżką pośród lasu.

Po około 10-15 minutach dochodzę do rozgałęzienia szlaków - żółty odchodzi w lewo i biegnie dnem Doliny Małej Łąki osiągając Przełęcz pod Kopą Kondracką a następnie samą Kopę Kondracką (2005 m). Szlak niebieski wiedzie prosto, a ścieżka jest już tu węższa niż poprzednio i pnie się troszkę bardziej stromo, lecz trudno mówić tu o ostrym podejściu. W oddali widzę już koniec lasu, co oznacza, że jestem już prawie na Przysłopie Miętusim (1189 m). Widoki stąd są naprawdę wspaniałe (zdjęcia z tego miejsca w szacie częściowo zimowej dostępne są w galerii numer 30). Przy rozgałęzieniu szlaków znajduje się ławeczka i stolik - spotykam tu kilka osób. Ja także robię sobie tu chwilkę odpoczynku, a następnie wyruszam ścieżką dalej znakowaną na niebiesko. Po kilkudziesięciu metrach wchodzę znowu w las, przy czym albo ja idę jakoś inaczej, albo szlak jest w tym miejscu faktycznie źle oznakowany - idąc za ścieżką gubię znaki. Po chwili zastanowienia podążam dalej widoczną ścieżką i po 2 minutach dochodzę do właściwej ścieżki - wygląda jednak na to że ja źle poszedłem. Od tej chwili przez dość długi odcinek szlaku, ścieżka biegnie prawie poziomo, z lewej strony mając zbocze porośnięte lasem, z prawej strome zbocze schodzące w Dolinę Miętusią - atmosfera tego miejsca jest niezwykła, choć widoki są znacznie ograniczone. Widać jedynie grzbiet opadający z Ciemniaka (2096 m) w stronę Doliny Kościeliska i dno Doliny Miętusiej. Wreszcie po dość długim marszu szlak odbija w lewo, gdzie widzę że osiągam górną granicę lasu i wchodzę w pasmo kosodrzewiny. Na wprost widoczne są teraz wspaniałe skalne urwiska, w stronę których prowadzi szlak. Doganiam tutaj też piątkę turystów którzy mnie wcześniej wyprzedzili podczas mojego postoju. Właśnie to w górach jest niezwykłe, że osoby całkowicie dla siebie nieznajome, są nawzajem do siebie bardzo dobrze i miło nastawione. Idąc dalej osiągam Kobylarzowy Żleb - w tym miejscu znajdują się jeszcze płaty śniegu wymuszające przejście troszkę poniżej ścieżki po dość sypkim żwirze, gdzie trzeba mocno uważać aby nie zjechać. Następnie podchodzę pod skaliste podejście ubezpieczone łańcuchami - jednak trudno tu mówić o jakiś większych trudnościach. Po ich minięciu trzeba jeszcze podejść chwilę dość stromo pnącą się ścieżką, jednak tu już można powiedzieć, że wszystkie trudniejsze miejsca związane z podejściem są za mną. Po wyjściu ponad Kobylarzowy Żleb (ok. 1750 m) ścieżka skręca bardzo ostro w prawo, aby grzbietem dalej kierować się już ku szczytowi Małołączniaka (2096 m). W przewodnikach tatrzańskich znajduje się tutaj uwaga dla schodzących w dół, aby właśnie w tym miejscu skręcili w lewo, gdyż idąc na wprost osiąga się miejsca bardzo przepaściste - notowano tutaj wypadki śmiertelne z powodu pobłądzenia. Dalsza wędrówka wiedzie wspomnianym grzbietem, który dość mocno się dłuży, szczególnie że nie widać jego końca. Z lewej wyłania się Giewont, z prawej kilka odległych szczytów Tatr Zachodnich, natomiast troszkę wyżej odsłaniają się widoki na Tatry Wysokie ze Świnicą. Szczyt osiągam po około 3,5 h od wyjścia. Widok jest stąd bardzo rozległy. Bardzo doniośle prezentuje się stąd Krywań (2495 m), widać także najwyższy szczyt Tatr Bielskich - Hawrań (2152 m).

Na szczycie nie pozostaje długo, a kieruję się teraz w prawo, w stronę najwyższego szczytu Czerwonych Wierchów - Krzesanicy (2122 m). Odległości pomiędzy poszczególnymi szczytami Czerwonych Wierchów są niewielkie, więc przejście nie zajmuje mi dużo czasu. Widoki są bardzo zbliżone do poprzednich, odsłania się jedynie bardziej widok w stronę Doliny Kościeliska. Podobnie przebiega podróż na Ciemniak, przy czym w okolicy Mułowej Przełęczy (2067 m), dzięki zainteresowaniu kilku turystów dostrzegam w dole na śniegu poruszające się 3 kozice, w tym jednej młodej - odległość jest jednak znaczna. Dochodząc na Ciemniak widzę tu jedynie dwie osoby - jestem naprawdę zaskoczony, mile zaskoczony tak małym ruchem turystycznym na początku wakacji. Tutaj spędzam pewnie koło 20 minut po czym schodzę na Chudą Przełączkę (1851 m), gdzie odbijam w lewo za zielono znakowanym szlakiem schodząc teraz w jedną z moich najbardziej ulubionych dolin tatrzańskich - Dolinę Tomanową. Trudno mi dokładnie określić co spowodowało, że tak lubię tę dolinę. Być może dlatego że zawsze jak tu byłem, panował tu niesamowity spokój, a nagie skały znajdujące się w jej otoczeniu pięknie kontrastują z niezwykłą roślinnością tu występującą. Ścieżki biegną tutaj pięknymi urwiskami, ale porośnięte są po bokach bujną roślinnością, a wreszcie Czerwony Żleb swoim zabarwieniem dopełnia wszystkiego co mogłoby brakować w krajobrazie otoczenia Doliny. Oczywiście każdy ma swój gust, ulubione miejsca - dla mnie właśnie ta dolina jest tą jedną z niezwykłych. Przy zejściu spotykam paru turystów, wchodzę wreszcie w las, którym idę dość krótko - do momentu osiągnięcia rozstaju szlaków. Tutaj skręcam w lewo na krótki, czerwony szlak prowadzący na Tomanową Przełęcz (1686 m).

Pierwsza część szlaku to podejście, druga wiedzie już bardziej poziomym odcinkiem, jednak jest chyba bardziej męcząca niż pierwsza. Jest to związane z wysoką kosodrzewiną która prawie całkowicie zagradza mi szlak i trzeba się przez nią przedzierać - ja na nieszczęście mam także duży 75-litrowy plecak ze sobą, co powoduje że w kilku miejscach się prawie zaklinowałem! Po przedarciu się wreszcie na drugą stronę, cały pokłuty i poobdzierany pokonuję ostatnie metry podejścia na przełęcz. Ale po jej osiągnięciu jestem w szoku - było naprawdę warto, naprawdę najpiękniejszy widok dzisiejszego dnia. Może dlatego że na Czerwonych Wierchach byłem wielokrotnie i widoki stamtąd nie były dla mnie niczym nowym, natomiast kilkukrotnie przechodząc przez Dolinę Tomanową nie miałem czasu aby podejść na przełęcz. Teraz jednak wiem że naprawdę warto. Widok z przełęczy rozpościera się najpierw w dół opadając do dna Doliny Cichej, aby później gwałtownie się wznieść na potężnie wyglądającą stąd Świnicę (2301 m). Naprawdę ten szczyt z żadnego innego miejsca w Tatrach Polskich nie wygląda tak cudownie. Dodatkowo fakt, że jestem tutaj sam pozwala mi nacieszyć oczy i uszy w pełni urokiem tego miejsca. Teraz już wiem, dlaczego kosodrzewina broni tak zaciekle dojścia do tego miejsca. Wracając jednak do samej przełęczy patrząc w stronę południową widzimy dość nietypową Tomanową Polską (1977 m), której całe zbocza mają charakter "kamienisty". Po stronie północnej widać skały podchodzące pod grzbiet Ciemniaka, natomiast na zachodzie maluje się pięknie Kominiarski Wierch (1829 m). Chciałoby się tu siedzieć godzinami, jednak jest już prawie 17.00 a ja zdaję sobie sprawę, że dziś wracam do Krakowa.

Tak więc wracam znowu przez tę kosodrzewinę dochodzę do rozstaju szlaków i schodzę tym razem w dół. Mijam Wyżnią a następnie Niżnią Tomanową Polanę i wchodzę w las, którym idę kilkadziesiąt minut, aby wreszcie osiągnąć dno Doliny Kościeliska. Tu skręcam w lewo i po przejściu kilkudziesięciu metrów wchodzę do schroniska "Ornak". Teraz zamawiam mój wymarzony od kilku godzin gorący, pożywny posiłek - niestety cena jest tu także wyjątkowa - talerz zupy pomidorowej kosztuje 5 zł, zupy gulaszowej 8 zł. No ale w końcu po całym dniu wędrówki coś mi się należy więc zamawiam. Odpoczynek mój trwa tutaj prawie godzinę po czym wyruszam w stronę Kir. Patrząc na otaczające dolinę skały, żegnam się na dziś z Tatrami, ale za tydzień jeśli pogoda pozwoli znowu je odwiedzę.

Mapa regionu wycieczki opisanej powyżej

Kliknięcie na miniaturce spowoduje powiększenie mapy (421 KB)
Mapa została zamieszczona dzięki uprzejmości wydawnictwa Polkart.





Serwis Górski Świat - Copyright © Bartłomiej Pedryc 2003-2014.
Wszelkie prawa zastrzeżone.