!!! Forum !!!
FORUM GÓRSKI ŚWIAT
Koniecznie zobacz!


Menu główne
Strona główna
Bezpieczeństwo w górach
Co nowego
Co wziąć na szlak?
Galeria zdjęć
Górskie korony
Partnerzy serwisu
Relacje wybrane z forum
Relacje z gór świata
Tapety
Zdjęcie miesiąca


Tatry
Informacje ogólne
Schroniska w Tatrach
Szlaki tatrzańskie


Inne góry w Polsce
Beskid Sądecki
Beskid Wyspowy
Beskid Żywiecki
Bieszczady
Gorce
Okolice Krosna
Pieniny


------------------------------------

Ostatnia aktualizacja:
27.03.2011

Najlepsze górskie strony




Górski Świat - Polskie Tatry 2006
Sam już nie pamiętam dokładnego dnia wyjazdu. 9-10 sierpnia. Pociąg Poznań-Zakopane po godzinie 19. Byłem cały szczęśliwy, że tylko 11h w pociągu (najszybsze połączenie bezpośrednie z Poznania :-D). Ledwo co udało uzbierać się uzbierać sianko i w drogę. Już sama podróż zapowiadała, że wypad może nie być tak idealny jakbym sobie życzył. Zamiast 11h spędziliśmy w pociągu (pojechałem z kumplem) 14h. Snu prawie w ogóle, a noc poprzedzająca wyjazd wiadomo emocje, radość już by się chciało jechać, więc wiadomo za długo w objęciach Morfeusza nie byłem :-D. Ledwo żywi wysypaliśmy się na dworcu i pytanie co dalej. W Zakopanem byłem po raz 2-rugi. Aż wstyd się przyznać, ale to był dopiero drugi wypad w Tatry (za pierwszym razem 7 dni w Novej Lesnej kilka lat wcześniej). Kwaterę mieliśmy wynajętą ale Krzeptówki długie są :-D i trochę czasu zeszło zanim trafiliśmy. W końcu jednak udało się. Dotarliśmy na miejsce. A, że pokoje nie były jeszcze gotowe to przebraliśmy się i mimo tego, że byliśmy śpiący poszliśmy na mały rekonesans. Z racji późnej godziny stwierdziliśmy, że spacerek na Nosal a następnie na Butorowy Wierch będzie idealnym rozwiązaniem. Pogoda była wspaniała (a następne 10 dni było co najmniej przeciętne :-). Pierwsza panorama z Nosala zrobiła fantastyczne. Wszystko byłoby fantastycznie gdyby nie aparat który ze sobą mieliśmy. Cyfrówka która prześwietla wszystkie zdjęcia. Gdyby nie uprzejmość pewnej bardzo miłej parki nie mielibyśmy ani jednego zdjęcia z tej wycieczki. Z Nosala przez Gubałówkę na Butorowy i zjazd wyciągiem krzesełkowym. Widoki fantastyczne :-) O 18 byliśmy z powrotem a o 19 spaliśmy jak nigdy przedtem :-D.

Rano o 7 pobudka (trzeba było odespać całe 2 dni prawie bez snu) i ambitny cel przejścia większości Tatr Zachodnich. Wejść na Grzesia przez Rakoń, Wołowiec, aż po Bystrą i dalej już w dół albo grzbietem Ornaku albo Doliną Starorobociańską. Plan ambitny ale pogoda pokrzyżowała plany. Już na Grzesiu nie było najprzyjemniej, a na Rakoniu wiatr się wzmógł i zrobiło się naprawdę bardzo zimno. I mimo tego, że założyłem na siebie wszystko co miałem w plecaku to niestety nie mogłem się rozgrzać. Nawet ciepła herbata nie pomogła. Widoczność była beznadziejna a zimno dokuczało, a nic nie zapowiadało poprawy pogody więc zrezygnowaliśmy (wiedząc, że mamy jeszcze wiele dni przed sobą i że jeszcze tutaj wrócimy :-). Jak się później miało okazać była to bardzo dobra decyzja, gdyż przez ostanie 1,5 h na szlaku towarzyszył nam tylko deszcz momentami bardzo ulewny.







Na następny dzień zaplanowaliśmy wyprawę do Doliny 5 Stawów przez Zawrat, a z doliny 5 Stawów Zielonym szlakiem do Wodogrzmotów. Pogoda jak zresztą co dzień nie była idealna. Wyższe partie gór przykryte były pierzynką. Widoki i tak były wspaniałe. Pogoda popsuła się podczas podejścia na Zawrat. Ostatni odcinek to tylko wszechogarniająca biel :-D. I tu kolejne nieszczęście. Okazało się, że bateria aparatu nie trzyma za długo. Zdjęcia na Zawracie tym razem nie udało się zrobić. Ale to co utkwiło w pamięci to tylko odgłosy osób maszerujących orlą. Gdy tylko weszliśmy na przełęcz nagle chmury zniknęły. Szybki posiłek i na dół. Wszystko byłoby pięknie gdyby udało się zrobić kilka ładnych zdjęć. Plan ten udało się zrealizować w czasie ostatniej wycieczki.

3 dzień. W planach był Giewont-Czerwone Wierchy-Tomanowa Polska- Hala pod Ornakiem. Dzień zapowiadał się wspaniale. Rano było bezchmurnie. I taka pogoda utrzymywała się aż do momentu, kiedy to znaleźliśmy się pod Giewontem i nagle w kilka minut pogoda diametralnie się zmieniła. Owszem na Giewont weszliśmy ale panoramy na Zakopane i Tatry Zachodnie i Wysokie już nie było. Tylko Kopa Kondracka. No ale planów nie mieliśmy zamiaru zmieniać. Niestety po raz kolejny pogoda nie pozostawiła nam większego wyboru. Zeszliśmy na Halę Kondracką i tam na moment przestało padać. Jednak już po kilku minutach ponownie się rozpadało (jak z cebra !!!). Takiej ulewy to ja nie pamiętam. Po prostu ściana deszczu. Padać przestało jak doszliśmy do Kuźnic (o naturo złośliwa).



Cóż 6 dzień mimo deszczu Kościeliska. Wstaliśmy o 6 rano ale nie widzieliśmy nawet Butorowego :-(. Położyliśmy się więc spać dalej. Jednak po 10 nie wytrzymaliśmy. Ale opłaciło się pod koniec dnia wypogodziło się :-). Niestety dopiero pod koniec dnia...





















Tak prawdę mówiąc to sam szlak nie jest zbyt wymagający. Jedynym problemem jest nakładające się zmęczenie - polecam więc podzielić cała eskapadę na 2 dni. Nie spieszyliśmy się, ale jednak w nogach czuliśmy te kilka kilometrów które zrobiliśmy szczególnie podczas podejścia pod Wołowiec - jak dla mnie to góra płaczu.

Na Łopacie o mało się nie połamałem. Po deszczu kawałek skałki był bardzo śliski, a że przejście nie wyglądało na skomplikowane kompletnie je zlekceważyłem. Całe szczęście skończyło się na kilku obtarciach.

Zejście z Wołowca było jak zawsze monotonne. Cóż Chochołowska nie jest moją ulubioną doliną. Po 13-14 h na szlaku w końcu zeszliśmy. Busik który nas zabrał do domku był jak zbawienie. Poważnie obawialiśmy się, że będziemy musieli odległość tą iść pieszo, a wówczas napewno najszczęśliwsi byśmy nie byli. To był cudowny dzień mimo nie sprzyjającej aury. Wypad naprawdę udany, ale jednak troszeczkę długi. Może nie jeżeli idzie o kilometry ale szczególnie czasochłonny jeżeli chce się choć troszeczkę nacieszyć widokami :-)

8 dzień - Czerwone Wierchy

Wstaliśmy wcześnie bo plany były o wiele bardziej ambitne, no ale trzeba je było je zmienić ze względu na bardzo upierdliwą pogodę. Tak o 6 padało o 7 także o 8 ciągle padało. Po 10 wypogodziło się troszeczkę więc zebraliśmy się i w drogę. Ok 12 ruszyliśmy na szlak :-). Mapa szacowany czas od wejścia na szlak do Ciemniaka pokazywała 2:30 Jednak znak na szlaku nas zaskoczył. Ciemniak 3:55 h. Nie tracąc czasu zaczęliśmy się wspinać (ja w adidaskach - buty które miałem całkowicie odmówiły posłuszeństwa). Byłem wściekły bo czułem się jakbym jeździł na łyżwach (oj tak zapomniałem ja nie umiem jeździć na łyżwach :-D). Kilka uślizgów 2 upadki i po niecałych 2 h byliśmy na szycie :-) I jak zawsze słońce towarzyszyło nam do samego szczytu. Następnie maszerowaliśmy we mgle. Aż do Przełęczy pod Kopą Kondracką. Tam znowu się wypogodziło. Szkoda bo widoki ze szczytów Czerwonych na pewno są wspaniałe. Widziałem kilka zdjęć zrobionych przy dobre widoczności ze szczytu Małołączniaka. A nam udało się zrobić tylko kilka fotek na których cokolwiek było widać.



Ale nie narzekaliśmy. Jutro czekał nas prawdziwy finał. mieliśmy wielką nadzieje, że chociaż w ten jeden dzień pogoda będzie idealna :-)

Dzień 9 - Kasprowy - Świnica - Zawrat - Szpiglasowa przełęcz i wierch - Morskie Oko i Czarny Staw (W planach były jeszcze Wrota Chałubińskiego, ale jak zawsze pogoda)

Wstaliśmy bardzo wcześnie bo przed 5. Problem był tylko z busem aby dojechać do centrum. Później już wszystko idealnie. Wjechaliśmy 3 kolejką i na Kasprowym byliśmy przed 7 (tak wiem trzeba było podchodzić, ale wiedząc, że przed nami sporo kilometrów nie zdecydowaliśmy się na to. Tak poza tym to też jakaś atrakcja jak ktoś jedzie po raz 1-wszy :-)



Do Zawratu pogoda była dobra. Jednak powoli gromadziły się ciemne chmury. A na Zawracie jak to na Zawracie wietrznie :-). Żadnym zdjęciem jednak nie dysponuje gdyż aparat uparł się, że w tym miejscu to zdjęcia nie zrobi. Jak pomyślał tak też zrobił :-D. Następnie w dół do Doliny 5 Stawów i tam klejenie buta (kupiłem 3 kropelki i skleiłem dzień wcześniej buty, a na szlak na wszelki wypadek zabrałem kolejną kropelke + moje adidaski na wszelki wypadek).



A następnie dalej na Szpiglasowy Wierch :-). I te wredne małe kamienie, które co chwila usuwały się spod stóp. Ale bardzo szybko byliśmy na górze.



Ceprostradą w dół i to tak szybko jak się dało. Pogoda naprawdę robiła się nieprzyjemna. Stwierdziliśmy, że gdy dolina za Mnichem wyglądała tak:



to nie ma sensu iść na Wrota Chałubińskiego. Jeszcze tylko Morskie Oko i Czarny Staw.



Nad Czarnym Stawem rozpadało się na dobre więc ostatnie 3 h szliśmy w deszczu mijając po drodze nie lada wynalazki. Osoby te wyglądały jakby zbłądziły z Krupówek :-D. Było naprawdę chłodno a niektóre młode damy miały na sobie kłuse mini spodenki, koszuleczkę na naramkach i japonki - wersja 2 buty wyjściowe :-D. Do teraz nie mogę wyjść z podziwu skąd biorą się tacy ludzie :O. Nie zrobiłem niestety zdjęcia gdyż deszcz naprawdę ostro zacinał. W tej chwili żałuję.

Podsumowując wakacje były bardzo udane. Nie wszystkie plany udało się zrealizować, ale będą inne okazje (przynajmniej taką mam ogromną nadzieje). Zabrakło dnia na Rysy, Krzyżne, Ornak+Iwaniacką, Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem. To będą z całą pewnością priorytety w przyszłym roku :-).


Relacja: Piotr
Link do powyższej relacji na forum: kliknij tutaj


Powyższe zdjęcia są chronione prawem autorskim. Ich publikowanie, kopiowanie,
przetwarzanie oraz wykorzystanie bez wiedzy i zgody autora jest zabronione.



Serwis Górski Świat - Copyright © Bartłomiej Pedryc 2003-2014.
Wszelkie prawa zastrzeżone.