!!! Forum !!!
FORUM GÓRSKI ŚWIAT
Koniecznie zobacz!


Menu główne
Strona główna
Bezpieczeństwo w górach
Co nowego
Co wziąć na szlak?
Galeria zdjęć
Górskie korony
Partnerzy serwisu
Relacje wybrane z forum
Relacje z gór świata
Tapety
Zdjęcie miesiąca


Tatry
Informacje ogólne
Schroniska w Tatrach
Szlaki tatrzańskie


Inne góry w Polsce
Beskid Sądecki
Beskid Wyspowy
Beskid Żywiecki
Bieszczady
Gorce
Okolice Krosna
Pieniny


------------------------------------

Ostatnia aktualizacja:
27.03.2011

Najlepsze górskie strony




Góry Skaliste Kanady

Część I

Drodzy Czytelnicy. Mam to szczęście że posiadam rodzinę w Kanadzie (nie to żeby jakieś wsparcie finansowe) ale zostałem zaproszony do odwiedzenia Kanady. Cała podróż została sfinansowana przez rodzinę i to jest to szczęście.

A więc od początku. Do wyjazdu(wylotu) doszło 15 lat temu. Na początku września samolot wylądował na lotnisku w Calgary. Calgary miasto obecnie powyżej 1 mln mieszkańców leży około 200 km od stolicy Kanadyjskich Gór Skalistych - miasta Banff. Nie ukrywam, że liczyłem na częste wyjazdy w góry - 2godz jazdy autostradą. Opuszczałem Polskę jeszcze zieloną. W kanadzie w tych okolicach dominował już kolor jesienny żółty. Pierwsze śniegi przychodzą tutaj na początku października. Okolice Calgary mają kontynentalny klimat. Miasto leży na wysokości 1000 mnpm (dane które tu podaję są przybliżone proszę nie traktować je jako faktograficzne). Często występują mrozy do ok -40stopni C, ale też często w zimie napływa od gór wiatr fenowy przynosząc odwilż. Na ogół powietrze jest suche. Tydzień po przylocie wybrałem się z rodziną na wyprawę w Góry Skaliste w okolice miasta Banff nad jezioro Lake Luis. Nad jeziorem znajduje się największy i najdroższy hotel kanadyjskich Gór Skalistych. Otoczenie Lake Luis jest najbardziej odwiedzane przez turystów. Poszliśmy piękną wypielęgnowną dróżką wzdłuż jeziora i dalej w górę doliny w stronę opadającego jęzora lodowcowego (załączone zdjęcia). W pewnym momencie widzę urywający się koniec jęzora a za chwilę potężny huk. Nie wyobrażałem sobie że to jest takie głośne. Na jęzor nie weszliśmy. Praktycznie bez raków nie ma możliwości. Wróciliśmy z powrotem i przez grzędę przeszliśmy nad wyżej położone jezioro (Uwaga Agnieszki wasze to jezioro) Lake Agnes (patrz zdjęcia). Proszę mnie nie pytać o nazwy gór widocznych na zdjęciach ponieważ po 15 latach nie pamiętam a mapy nie posiadam. Patrząc z grzędy na z jednej strony jezioro Lake Luis a z drugiej na Lake Agnes widać bardzo dużą różnicę w ich kolorze. To pierwsze mocno białe (zasilane przez lodowiec) to drugie głęboko zielone.Wspinając się na grzędę przez las odczuwałem jakiś specyficzny zapach. Pytałem skąd ten zapach. Okazało się że to żywica. Przypomniała mi się czytana kiedyś książka Fiedlera "Kanada Pachnąca Żywicą". Poza tym w tych lasach często zwisają z drzew jakieś - nie wiem - mchy czy porosty zwane brodą starców. Myślę na tym zakończyć ten post. Zapraszam na następne.




Część II

Tydzień później pojechaliśmy w Góry Skaliste na dwa dni z planowanym noclegiem na campingu. Tym razem pojechaliśmy 100 km na północ od Banff nad granicę z parkiem narodowym Jasper. Ta część Gór Skalistych jest najwyższą częścią w Kanadzie. Mount Robson 3954 mnpm. W tych okolicach znajduje się też największy lodowiec górski Kanady. Naszym zamiarem była wycieczka na lodowiec. Kupiłem sobie buty w Second hand. Szczęśliwie były bardzo antypoślizgowe dobre na lodowiec. Ale trochę za ciasne co odczułem szczególnie na drugi dzień. Koło lodowca znajduje się schronisko-hotel z kilkoma specjalnymi pojazdami do wycieczek po jęzorze lodowcowym. Ze względu na cenę nie skorzystaliśmy. Poszliśmy pieszo. Lodowiec ten jak wiele innych wykazuje tendencję do cofania się. Od ponad 100 lat prowadzone są obserwacje jego cofania i co 10 lat zaznaczono miejsca w których lodowiec był wcześniej. Od obserwacji cofnął się jakieś 500 m. W ostatnich latach to cofanie jest znacznie przyśpieszone. Wszedłem na lodowiec bez problemu dzięki dobrym butom. Przeskakiwaliśmy szczeliny głębokie na jakieś 20m. Na lodowcu odczuwało się bardzo zimny wiatr. Poszliśmy w górę około 500 m. Dalej nie szliśmy gdyż wyżej szczeliny bywają przysypane i istnieje niebezpieczeństwo wpadnięcia. Po powrocie z lodowca zatrzymaliśmy się na nocleg na campingu.Camping był zlokalizowany w bardzo ładnym miejscu nad jeziorem. Do wyboru gorąca woda w łazience lub zimna w jeziorze. Poszczególne stanowiska na campingu bardzo obszerne z miejscem na ognisko(ruszt + drewno). Właściciel przyjechał wieczorem o 9 i pozbierał opłatę. A tak poza tym nie ma stałego personelu. Ten camping był stosunkowo blisko drogi więc był w miarę bezpieczny jeśli chodzi o niedźwiedzie. Ale na odległych biwakach - obozowiskach istnieją szczegółowe przepisy... Żywności nie należy trzymać w namiotach. Około 50 do 100m poza namiotami położony jest drąg ponad ziemią rozparty na 2 drzewach na wysokości takiej aby niedźwiedź nie dosięgnął. Jest dostawiana drabinka i na tym drągu wiesza się swój prowiant(niedźwiedzie nie nauczyły się jeszcze przystawiać drabinki :-) Jeżeli jakiś niedźwiedź zbliży się w nocy do obozowiska to przyciągnięty zapachem kręci się w pobliżu drąga, aż wreszcie zrezygnowany odchodzi.

Na drugi dzień wybraliśmy się na jakąś górę położoną nad sztucznym długim ok 20 km jeziorem. Teraz właśnie bardzo odczułem swoje ciasne buty. Po pierwszym dniu miałem duże odciski z tyłu pięt. Szliśmy 10 km wzdłuż jeziora a potem ok 6 km w górę. Każdy krok to ogromna męczarnia. Nigdy przedtem ani potem nie wycierpiałem tak przez odciski. Zaciskałem zęby i szedłem. Na szczycie niewielka ulga. Z powrotem było nieco lepiej gdyż stopa uciekała do przodu więc nie uwierało tyle. To był chyba mój chrzest w górach. Czy widziałem jakieś zwierzęta?
Z odległości do 200 m widziałem kozice, rosomaka i jeżozwierza. Podobny do naszego jeża ale kilka razy większy. Były one jednak płochliwe. Natomiast bardzo natarczywe były barany górskie - sheep, które nachalnie domagały się smakołyków. Na tym kończę ten post. Zapraszam na następne i pozdrawiam wszystkich :-)




Część III

Zbliżał sie koniec września. W tych okolicach jest to przełom jesieni i zimy. Jesień przystraja się w najbardziej intensywne kolorowe szaty.
Modrzewie płoną swoimi kolorami. Miejscowi uważają ten czas przełomu jesieni i zimy za święto gór i masowo wyjeżdżają w góry aby podziwiać je w jesiennej szacie. Pojechaliśmy również na 2-dniowy weekend. W pierwszy dzień w okolice jeziora Moraine Lake. Jezioro powstało na wskutek zatamowania wód przez wielki obryw skalny jaki miał miejsce kilka tysięcy lat temu. Szliśmy kawałek wzdłuż intensywnie błękitnego jeziora a następnie w górę do zawieszonej polodowcowej dolinki Larch Valley. Jest to dolinka porośnięta głównie modrzewiami. Wydawało się, że cała dolina płonie ich jesiennymi barwami. Wspinaliśmy się na pobliską przełęcz ok. 2700mnpm. W miarę podejścia, widok stawał się coraz bardziej rozległy. W dolince połyskiwało kilka małych jeziorek (a' la Stawki Staszica) Indian Tears. Wychodzimy coraz wyżej. Wiatr coraz mocniejszy. Wreszcie dochodzimy do przełęczy. Piękny widok na dzikie poszarpane turnie z drugiej strony przełęczy. Trochę niebezpiecznie. Wiatr stara się strącić w przepaść. Robimy kilka zdjęć i szybko wracamy z powrotem.

W drugi dzień pojechaliśmy Kaananaskie Valley. Tam w wapiennym masywie znowu wspinaliśmy się do wysoko położonej dolinki zajętej przez 2 intensywnie błękitne stawki. Poszliśmy w górę dolinki aż do pionowej ściany zamykającej jej górną część. Okolice tej dolinki obfitują w duże ilości skamielin. Nazbieraliśmy trochę. Po krótkim wypoczynku wróciliśmy z powrotem do Calgary. Potem jeszcze raz wyskoczyliśmy do lasów poza Edmonton. Lasy tam zaczynają przypominać trochę tundrę. Oczywiście była to wyprawa na polowanie. Z odległości 50 m udało mi się ustrzelić 5 puszek po piwie (ale pustych :( ). A potem nastała zima. A jak jest zima to mnie w górach ni ma. Ale raz zdecydowałem się i pojechaliśmy Do Kaananaskie valley na cross country skiing. Było 10 stopni mrozu. Pokonaliśmy gdzieś 20 km. Zmarzłem bardzo. Ale jakże potem smakowała gorąca kawa w pobliskim saloonie miejscowym IT.
To tyle moich wspomnień z tego uroczego kraju (ale po cichu powiem, że wolę Europę). Dołączam widoczki :-)



Relacja: Spoko
Link do powyższej relacji na forum: kliknij tutaj


Powyższe zdjęcia są chronione prawem autorskim. Publikowanie, kopiowanie, przetwarzanie lub wykorzystanie zdjęć bez wiedzy i zgody autora jest zabronione.



Serwis Górski Świat - Copyright © Bartłomiej Pedryc 2003-2014.
Wszelkie prawa zastrzeżone.