Po egzaminach w W-wie udałam się do Zielonej Góry, a - jak zapewne wszyscy dobrze wiecie - najbliższa droga wiedzie przez Zakopane 
O 8 godzinie po dotarciu do Zakopca, zorganizowałam wypad na Kuźnice razem z kompanem, który także pisał się na jednodniowy wypad w górki. Nie wiem tylko dlaczego szliśmy a nie jechaliśmy...? Następnie szybkie podejście na Murowaniec skąd prostą drogą na Czarny Staw
Niestety na Czarnym zaczęło się robić mgliście... ale my uparcie parliśmy do przodu. Po drodze spotkaliśmy kilku turystów, którzy stwierdzili, że: "Dzisiaj Zawrat jest nie do przejścia; miejscami, mimo czerwca, zalega zmarznięty śnieg". Wreszcie stało się dla mnie jasne dlaczego Zawrat nosi tę nazwę... Otóż... dochodzisz do pewnego miejsca i nagle stwierdzasz, iż dalej już nie da rady... I zawracasz
W tym miejscu muszę zaznaczyć, że byliśmy bez żadnego sprzętu! Ale... jako jedyni poszliśmy dalej. Przy podejściu na Zmarzły Staw miałam pewne problemy... zaczełam się zsuwać po zmarzniętym śniegu... gołymi rękami wbijałam się w niego - myślałam że z zimna mi odpadną! Dalej już było lepiej choć bez rękawiczek łańcuchy przylepiały się do rąk. Tak doszliśmy na Świnicę. Przy wejściu na szczyt, jak zapewne każdy wie jest spory kamień-próg do pokonania. Każdy pokonywał go poprostu stawając na niego i przeskakując na drugą stronę... ja jako jedyna ze strachu przekaturlałam się
Potem już było coraz lepiej. Po dojściu na Kasprowy Wierch byłam bliska wycieńczenia fizycznego
Ale już z tamtą prosto na Kuźnice i PKP. Warto było...