25-09-2018, 08:13 PM
Siedzę w domu już ponad 3 miesiące po fizycznej "zapaści po diecie cud" i coraz bardziej mnie ciągnie w góry, nie mam zielonego pojęcia czy dam radę, na ile mnie stać, czy mnie nie zetnie na trasie ale aż mnie tyłek swędzi jak patrzę na różne informacje ze świata gór.
Rzucam w przestrzeń forumową że bym chętnie gdzieś polazł, Tomtur łapie moje wołanie i proponuje: "Przyjedź, pojedziemy" gdzie pytam, "a czy to ważne, w góry" odpowiada i za żadne skarby ani on ani inni co mogą cokolwiek wiedzieć lub się domyślać nie dają się pociągnąć za język żeby jakąś informację wydobyć z waszmościów.
Martwi mnie pogoda bo idzie załamanie a wiadomo że w deszczu i wietrze człowiek nie lubi... Tomek na to: "Ty chcesz iść w te góry czy szukasz wymówki żeby jednak nie iść, jedziesz czy nie!?"
JADĘ!!
No i pojechaliśmy w nieznane
Sobota, pobudka, śniadanie, spacer z psem, pakowanie, fizjoterapełta (nie idę, nie ma już czasu) zakupy w sportowym bo wszystkie ciuchy wiszą na mnie jak worek jutowy i jazda do Tomtura, tam poczęstowany obiadem z diety Tomasza
przesiadamy się do TomturoVana i w drogę... w nieznane 
Około 19 jesteśmy na docelowym parkingu gdzie spędzimy noc, meldujemy się na wieczornym piwku w pobliskim barze po czym wracamy do vana, tam kolacja, ciasto, kawka i opowieści z Tomturowych wakacyjnych wędrówek, i stalibyśmy tak bóg jeden wie do której ale w pobliskich krzakach słychać dość dziwne pomruki przypominające misiowe odgłosy, czmychamy więc do auta, tam czujemy się bezpiecznie.
Pogadali, jeszcze wypili po piwku i spać, na 6 nastawiamy budzik...
[attachment=82812][attachment=82813][attachment=82814][attachment=82815]
CDN
Ps. W nocy dwa razy trzeba było się wygramolić z pęcherzem
Rzucam w przestrzeń forumową że bym chętnie gdzieś polazł, Tomtur łapie moje wołanie i proponuje: "Przyjedź, pojedziemy" gdzie pytam, "a czy to ważne, w góry" odpowiada i za żadne skarby ani on ani inni co mogą cokolwiek wiedzieć lub się domyślać nie dają się pociągnąć za język żeby jakąś informację wydobyć z waszmościów.
Martwi mnie pogoda bo idzie załamanie a wiadomo że w deszczu i wietrze człowiek nie lubi... Tomek na to: "Ty chcesz iść w te góry czy szukasz wymówki żeby jednak nie iść, jedziesz czy nie!?"
JADĘ!!
No i pojechaliśmy w nieznane

Sobota, pobudka, śniadanie, spacer z psem, pakowanie, fizjoterapełta (nie idę, nie ma już czasu) zakupy w sportowym bo wszystkie ciuchy wiszą na mnie jak worek jutowy i jazda do Tomtura, tam poczęstowany obiadem z diety Tomasza


Około 19 jesteśmy na docelowym parkingu gdzie spędzimy noc, meldujemy się na wieczornym piwku w pobliskim barze po czym wracamy do vana, tam kolacja, ciasto, kawka i opowieści z Tomturowych wakacyjnych wędrówek, i stalibyśmy tak bóg jeden wie do której ale w pobliskich krzakach słychać dość dziwne pomruki przypominające misiowe odgłosy, czmychamy więc do auta, tam czujemy się bezpiecznie.
Pogadali, jeszcze wypili po piwku i spać, na 6 nastawiamy budzik...
[attachment=82812][attachment=82813][attachment=82814][attachment=82815]
CDN
Ps. W nocy dwa razy trzeba było się wygramolić z pęcherzem
