23-09-2018, 12:22 PM
Różnie da się planować wyjścia na MB. Przede wszystkim można wybierać pomiędzy stroną francuską a włoską. Francuska jest bez porównania bardziej popularna, choć i tutaj trzeba doprecyzować bo możliwych dróg (turystycznych) jest tutaj kilka o zróżnicowanych stopniach trudności, długościach, możliwych zagrożeniach czy po prostu możliwościach noclegowych. I tutaj znów zdecydowanie na pierwszy plan wysuwa się droga Gouter przecinająca słynny Wielki Kuluar.
Jak zdecydowana większość tak również i my zdecydowaliśmy się na ten wariant. Bardzo skrótowo wygląda to następująco: start z dołu z miejscowości Les Houches najpierw wagonikiem kolejki na 1800 metrów a później przejazd szynowym Tramway du Mont Blanc na 2372. Tuż powyżej stacji końcowej znajduje się schronisko Refuge nid d'Aigle - ale ono jest mało użyteczne na potrzeby ataku szczytowego. Wyżej znajduje się schronisko Tete Rousse na 3167 m. Jest to wciąż daleka droga do szczytu ale ci co czują się na siłach a nie mają miejsca wyżej ruszają na szczyt w środku nocy właśnie stąd. Dodatkowo nieopodal schroniska jest do dyspozycji pole śnieżne jak ktoś chce rozbić namiot - jedyne legalne miejsce na namiot na tej drodze. Najwyżej położonym schroniskiem jest Refuge du Gouter na 3835 m, jednak znaleźć tutaj miejsce noclegowe to niemal cud. Zarówno w Tete Rousse jak i w Gouter podłogi nie są udostępniane. Masz rezerwację na łóżko albo nie. Kalkulacja jest zero-jedynkowa. Nam udało się z rezerwacjami w Tete Rousse na dwa dni pod rząd.
[attachment=82739] - Mont Blanc z Chamonix
[attachment=82740] - Mont Blanc w Chamonix
----
Camping w Chamonix opuszczamy w świetnych nastrojach. Pogoda jest wymarzona, a prognozy bardzo optymistyczne. Muszę tutaj wspomnieć o zmianie osobowej naszej ekipy. Iwona i Dawid po udanych zaręczynach pod Mattehornem, jak też w związku z poważnymi odciskami u Iwony, podejmują decyzję o odpuszczeniu MB tym razem. Teraz wracają do Polski z radosną nowiną
Tym samym pozostało nas dwóch pretendentów do obecnego wejścia na co by nie było ładnie prezentujący się z dołu biały wierzchołek, górujący 4 km ponad Chamonix.
[attachment=82738] - campingowe śniadanie przed startem
Przejeżdżamy z Tomkiem do Les Houches i kupujemy bilety na wyjazd do Nid d'Aigle. O mało co nie zapominam kijów z samochodu. Treningi biegowe sprzed wyjazdu się jednak przydają i zdążam jeszcze obrócić po nie przed odjazdem najbliższego wagonika. A ten wypełnia się niemal do granic możliwości. Chwila moment i osiągamy miejsce na mapie oznaczone jako Bellevue (1801 m). Stąd jeszcze potrzebujemy przejść na pobliski peron kursującej tutaj zębatej kolejki naziemnej zwanej Tramway de Mont Blanc. Na razie całość przypomina mi bardziej wycieczkę po europejskiej stolicy niż z początkiem zdobywania dachu Europy. Sporo osób dookoła wjeżdża z nami raczej tylko w tę i z powrotem, różnie ubrani i wyekwipowani. Podczas jazdy kłębią mi się myśli ile tu dawniej musiało być lodowców. Tempo ich znikania osiąga pewnie z roku na rok co raz to nowe rekordy.
[attachment=82741] - przy stacji Bellevue na 1800 metrach
Le Nid D'aigle. Plecaki na plecy i trzeba w górę. Na dziś plan nie jest intensywny. To co nas czeka to 800 metrów podejścia do schroniska Tete Rousse. A okolica? Można powiedzieć, że tramwaj kończy kurs w najwyższym rejonie w którym jest jeszcze względnie zielono. Wychodząc powyżej szybko wkraczamy w teren skał, piargów i coraz to większych płatów śniegu czy wręcz pól śnieżnych. U nas za to wkracza do gry jakieś tam podekscytowanie.
[attachment=82742][attachment=82743][attachment=82744]
Od wysokości około 2700 metrów szlak wchodzi w skalny grzbiet, którym nieco bardziej stromo zdobywa się wysokość. Trasa jest tutaj jednak zabezpieczona poręczówkami stalowymi. Przy suchej skale pełnią one funkcję co najwyżej ledwo pomocną. Teren jest wciąż prosty technicznie, żeby nie powiedzieć że jest niemal bez jakichkolwiek trudności.
[attachment=82745] - stamtąd przyszliśmy, tj. z doliny po lewej
[attachment=82746] - widoczne Aiguille du midi
[attachment=82747] - widać już Tete Rousse
Nasz dzień dzisiejszy to taka rozgrzewka. W zasadzie wszystko co trudniejsze, bardziej wymagające czeka nas jutro. W niespełna dwie godziny od opuszczenia tramwaju przekraczamy próg schroniska Tete Rousse. Zajmujemy pokój. W schronisku jest kilka pokojów wieloosobowych. Wewnątrz nich panuje raczej grobowa cisza. Ludzie tutaj dzielą się głównie na dwie grupy: ci co przyszli z dołu i potrzebują się wyspać przed wyruszeniem bardzo wcześnie rano dalej oraz ci co przyszli z góry i chcą się wyspać bo i tak nie wyspali się dzień wcześniej
Odbierając pokoje musimy też podać godzinę śniadania. Do wyboru opcje są dwie 1.30 w nocy albo 4.00 nad ranem. Z racji planowanej trasy wybieramy wariant 1.30 w nocy.
[attachment=82754] - jadalnia w Tete Rousse
Po załatwieniu spraw organizacyjnych idziemy jeszcze na pobliski "mini wierzchołek" gdzie gotujemy sobie liofila i patrzymy na naszą dalszą trasę, którą to będziemy pokonywać po ciemku. Warto to zrobić, jest stąd dość dobrze widoczna. Dobrze też widać Wielki Kuluar, choć w tym momencie jest względnie spokojny. Względnie. 3 dni wcześniej przy jego przekraczaniu zginął jakiś Francuz.
[attachment=82749]
[attachment=82750] - PRZYBLIŻONY wariant podejścia do Goutera. Ten odcinek jutro w pierwszą stronę pokonujemy w nocy. Widać też miejsce przekroczenia Wielkiego Kuluaru.
Przewijające się chmury utworzyły nam fajny widokowy spektakl. Atmosfera rośnie. Napięcie też. Obok widać ludzi krzątających się na pobliskim, jedynym legalnym tutaj polu namiotowym. Ponoć przyszłość tego pola namiotowego nie jest jednak pewna.
[attachment=82751][attachment=82752][attachment=82753]
[attachment=82748]
Wracamy do schroniska. Postanawiamy zakupić za powodzenie naszej wyprawy po puszeczce piwa 0,33 l po chyba jedyne 6 Euro za sztukę
W schronisku okazuje się po raz kolejny, że świat wielki nie jest. Spotykamy Rafała (Raffi79), którego znam przede wszystkim z czytania swego czasu innych forów. Na GŚ napisał kiedyś relację z Ama Dablam. Na Mont Blanc był wielokrotnie i w tym miejscu wielkie dzięki dla Rafała i jego kolegi Łukasza za cenne wskazówki które z pewnością ułatwiły nam wejście na szczyt.
Czas się szykować do spania. Łatwe to jednak nie jest. W pokoju niby cisza ale co chwila ktoś coś bierze z plecaka, wychodzi do łazienki, przewraca się z boku na bok. Ciągle jakiś szelest. A godzina trochę za wczesna jak na zwykłe uśnięcie. Adrenalina jakaś też pewnie się do tego przyczynia. Za oknem tymczasem mamy piękny zachód słońca powyżej chmur które swoim pułapem zeszły poniżej schroniska. Ciągle nie śpię a pobudka jakoś po pierwszej w nocy. Za parę godzin zaczniemy zatem właściwą część wyprawy
[attachment=82755]
Jak zdecydowana większość tak również i my zdecydowaliśmy się na ten wariant. Bardzo skrótowo wygląda to następująco: start z dołu z miejscowości Les Houches najpierw wagonikiem kolejki na 1800 metrów a później przejazd szynowym Tramway du Mont Blanc na 2372. Tuż powyżej stacji końcowej znajduje się schronisko Refuge nid d'Aigle - ale ono jest mało użyteczne na potrzeby ataku szczytowego. Wyżej znajduje się schronisko Tete Rousse na 3167 m. Jest to wciąż daleka droga do szczytu ale ci co czują się na siłach a nie mają miejsca wyżej ruszają na szczyt w środku nocy właśnie stąd. Dodatkowo nieopodal schroniska jest do dyspozycji pole śnieżne jak ktoś chce rozbić namiot - jedyne legalne miejsce na namiot na tej drodze. Najwyżej położonym schroniskiem jest Refuge du Gouter na 3835 m, jednak znaleźć tutaj miejsce noclegowe to niemal cud. Zarówno w Tete Rousse jak i w Gouter podłogi nie są udostępniane. Masz rezerwację na łóżko albo nie. Kalkulacja jest zero-jedynkowa. Nam udało się z rezerwacjami w Tete Rousse na dwa dni pod rząd.
[attachment=82739] - Mont Blanc z Chamonix
[attachment=82740] - Mont Blanc w Chamonix
----
Camping w Chamonix opuszczamy w świetnych nastrojach. Pogoda jest wymarzona, a prognozy bardzo optymistyczne. Muszę tutaj wspomnieć o zmianie osobowej naszej ekipy. Iwona i Dawid po udanych zaręczynach pod Mattehornem, jak też w związku z poważnymi odciskami u Iwony, podejmują decyzję o odpuszczeniu MB tym razem. Teraz wracają do Polski z radosną nowiną

[attachment=82738] - campingowe śniadanie przed startem
Przejeżdżamy z Tomkiem do Les Houches i kupujemy bilety na wyjazd do Nid d'Aigle. O mało co nie zapominam kijów z samochodu. Treningi biegowe sprzed wyjazdu się jednak przydają i zdążam jeszcze obrócić po nie przed odjazdem najbliższego wagonika. A ten wypełnia się niemal do granic możliwości. Chwila moment i osiągamy miejsce na mapie oznaczone jako Bellevue (1801 m). Stąd jeszcze potrzebujemy przejść na pobliski peron kursującej tutaj zębatej kolejki naziemnej zwanej Tramway de Mont Blanc. Na razie całość przypomina mi bardziej wycieczkę po europejskiej stolicy niż z początkiem zdobywania dachu Europy. Sporo osób dookoła wjeżdża z nami raczej tylko w tę i z powrotem, różnie ubrani i wyekwipowani. Podczas jazdy kłębią mi się myśli ile tu dawniej musiało być lodowców. Tempo ich znikania osiąga pewnie z roku na rok co raz to nowe rekordy.
[attachment=82741] - przy stacji Bellevue na 1800 metrach
Le Nid D'aigle. Plecaki na plecy i trzeba w górę. Na dziś plan nie jest intensywny. To co nas czeka to 800 metrów podejścia do schroniska Tete Rousse. A okolica? Można powiedzieć, że tramwaj kończy kurs w najwyższym rejonie w którym jest jeszcze względnie zielono. Wychodząc powyżej szybko wkraczamy w teren skał, piargów i coraz to większych płatów śniegu czy wręcz pól śnieżnych. U nas za to wkracza do gry jakieś tam podekscytowanie.
[attachment=82742][attachment=82743][attachment=82744]
Od wysokości około 2700 metrów szlak wchodzi w skalny grzbiet, którym nieco bardziej stromo zdobywa się wysokość. Trasa jest tutaj jednak zabezpieczona poręczówkami stalowymi. Przy suchej skale pełnią one funkcję co najwyżej ledwo pomocną. Teren jest wciąż prosty technicznie, żeby nie powiedzieć że jest niemal bez jakichkolwiek trudności.
[attachment=82745] - stamtąd przyszliśmy, tj. z doliny po lewej
[attachment=82746] - widoczne Aiguille du midi
[attachment=82747] - widać już Tete Rousse
Nasz dzień dzisiejszy to taka rozgrzewka. W zasadzie wszystko co trudniejsze, bardziej wymagające czeka nas jutro. W niespełna dwie godziny od opuszczenia tramwaju przekraczamy próg schroniska Tete Rousse. Zajmujemy pokój. W schronisku jest kilka pokojów wieloosobowych. Wewnątrz nich panuje raczej grobowa cisza. Ludzie tutaj dzielą się głównie na dwie grupy: ci co przyszli z dołu i potrzebują się wyspać przed wyruszeniem bardzo wcześnie rano dalej oraz ci co przyszli z góry i chcą się wyspać bo i tak nie wyspali się dzień wcześniej

Odbierając pokoje musimy też podać godzinę śniadania. Do wyboru opcje są dwie 1.30 w nocy albo 4.00 nad ranem. Z racji planowanej trasy wybieramy wariant 1.30 w nocy.
[attachment=82754] - jadalnia w Tete Rousse
Po załatwieniu spraw organizacyjnych idziemy jeszcze na pobliski "mini wierzchołek" gdzie gotujemy sobie liofila i patrzymy na naszą dalszą trasę, którą to będziemy pokonywać po ciemku. Warto to zrobić, jest stąd dość dobrze widoczna. Dobrze też widać Wielki Kuluar, choć w tym momencie jest względnie spokojny. Względnie. 3 dni wcześniej przy jego przekraczaniu zginął jakiś Francuz.
[attachment=82749]
[attachment=82750] - PRZYBLIŻONY wariant podejścia do Goutera. Ten odcinek jutro w pierwszą stronę pokonujemy w nocy. Widać też miejsce przekroczenia Wielkiego Kuluaru.
Przewijające się chmury utworzyły nam fajny widokowy spektakl. Atmosfera rośnie. Napięcie też. Obok widać ludzi krzątających się na pobliskim, jedynym legalnym tutaj polu namiotowym. Ponoć przyszłość tego pola namiotowego nie jest jednak pewna.
[attachment=82751][attachment=82752][attachment=82753]
[attachment=82748]
Wracamy do schroniska. Postanawiamy zakupić za powodzenie naszej wyprawy po puszeczce piwa 0,33 l po chyba jedyne 6 Euro za sztukę

Czas się szykować do spania. Łatwe to jednak nie jest. W pokoju niby cisza ale co chwila ktoś coś bierze z plecaka, wychodzi do łazienki, przewraca się z boku na bok. Ciągle jakiś szelest. A godzina trochę za wczesna jak na zwykłe uśnięcie. Adrenalina jakaś też pewnie się do tego przyczynia. Za oknem tymczasem mamy piękny zachód słońca powyżej chmur które swoim pułapem zeszły poniżej schroniska. Ciągle nie śpię a pobudka jakoś po pierwszej w nocy. Za parę godzin zaczniemy zatem właściwą część wyprawy

[attachment=82755]