Górskie Forum Dyskusyjne - Górski Świat

Pełna wersja: Polish Everest Expedition 2010
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.


Mt. Everest (8848 m n.p.m.), Góra Gór, Dach Świata, Sagarmatha, Chomolungma, góra położona w środkowej części Himalajów Wysokich na granicy nepalsko-chińskiej, od wieków fascynująca ludy mieszkające w pobliżu, uważana za siedzibę bogów oraz za boginię. Dlaczego tak fascynuje i przyciąga ludzkość? Po prostu dlatego, że jest najwyższa!

Jest celem samym w sobie, mimo, że aby osiągnąć jej wierzchołek wymyślono już naprawdę wiele sposobów, pobito kolejne rekordy, naciągnięto do granic wytrzymałości strunę wytrzymałości ludzkiego organizmu oraz pokonano wiele "nieprzekraczalnych" barier.

Na szczycie Everestu stanęli już wspinacze nie korzystający w ogóle z tlenu, niewidomi, niepełnosprawni, niektórym zajęło to zaledwie niecałe 16 godzin z Base Campu, a inni spędzili na szczycie ponad 21 godzin. Byli też tacy, którzy znaleźli się tam nawet 21 razy! Bardzo spektakularne było też "zejście" z góry w ciągu 11 minut dzięki paralotni oraz wejście na nią w rekordowym czasie z poziomu morza. Góra ta jest tak silnym i niewyczerpanym źródłem inspiracji dla ludzkiej wyobraźni, że dla wielu stała się miejscem ostatniego spoczynku. I o tym warto pamiętać, zanim ktoś postanowi zmierzyć się z Matką Gór.

W 1856 Królewskie Towarzystwo Geograficzne ogłosiło, że Peak XV wznosi się na wysokość 29002 stóp, czyli 8848 m n.p.m. oraz nadało mu imię Mount Everest na cześć brytyjskiego głównego geodety Indii Sir George'a Everesta. W Nepalu góra po dziś dzień nazywana jest Sagarmatha (słowo z sanskrytu oznaczające dokładnie czoło nieba, co przekłada się jako Bogini Nieba). W Tybecie nazywana jest Chomolungma lub Qomolangma (Bogini Matka Ziemi).

Od strony nepalskiej najtrudniejszym elementem jest Lodospad Khumbu - labirynt wiecznie przemieszczających się brył lodowych i szczelin, którego nikt chyba nie lubi. Wejście od strony tybetańskiej jest trudniejsze technicznie - na drodze do szczytu staje, m.in. kilka progów skalnych, które trzeba pokonać przed granią szczytową. Generalnie, nagłe załamania pogody, huraganowe wiatry, bardzo niskie temperatury, no i wysokość sprawiają, że wejście na Everest to ogromne wyzwanie dla organizmu. Mierząc więc siły na zamiary, trzeba dać sobie odpowiednio dużo czasu na aklimatyzację i liczyć, że Bogini uśmiechnie się ze swojego tronu i ześle dobrą pogodę...

Po przeszło 50 latach prób podejmowanych przez różne wyprawy, Everest został zdobyty przez dwóch ludzi: nowozelandzkiego wspinacza Edmunda Hillary'ego oraz Szerpę Tenzinga Norgaya. Miało to miejsce 29 maja 1953 r. drogą przez Przełęcz Południową. W historii chlubnie zapisały się, m.in. pierwsze zimowe wejście Polaków (L. Cichy i K. Wielicki, 1980 r.) .

W trzydziestą rocznicę tej wyprawy chcemy naszą ekspedycją na Mt. Everest uczcić ich dokonania i przypomnieć ich sylwetki. Zamierzamy wchodzić na szczyt drogą północną od Tybetu. Wszyscy uczestnicy wyprawy działają w ramach cyklu "Korona Ziemi" a o tej "perełce gór" marzyli od dawna. Wyruszamy w dniu 26 marca 2010 roku.

Uczestnicy w składzie:

Zbigniew Bąk ( organizator )
lat 37, Warszawa

Absolwent AWF w Warszawie. Z powodzeniem łączy prowadzenie dwóch firm z realizacją własnych marzeń i pasji. Góry są w jego życiu od początku. Po drodze były Beskidy, Sudety, Pieniny, Bieszczady, wreszcie Tatry, aż krok po kroku góry wysokie i najwyższe. Instruktor
płetwonurkowania (nurkowania we wszystkich oceanach), fotograf, strzelectwo sportowe, (klub Gwardia Warszawa). Swoimi pasjami skutecznie zaraża innych poprzez działalność Stowarzyszenia Klub Alpinistyczny "Homohibernatus" zajmującej się organizacją wyjazdów
we wszystkie zakątki naszego globu.

DOŚWIADCZENIE GÓRSKIE:
-2003 Mt.Blanc 4810m,
-2006 Kilimanjaro 5895m
-2007 Elbrus 5642m,
-2008 Aconcagua 6962m, Mt. Kościuszko 2228m, Carstensz Pyramid 4884m,
-2009 Dhaulagiri 8167m, McKinley 6194m,


Stanisław Budny
58 lat, Poznań

Fascynat gór, poprzez ideę cyklu "Korona Ziemi" realizuje swoje marzenia o górach wysokich, posiada własną firmę budowlaną.
DOŚWIADCZENIE GÓRSKIE:
-2007 Kilimanjaro 5895m
-2007 Mt.Blanc 4810m,
-2008 Elbrus 5642m,
-2008 Carstensz Pyramid 4884m
-2009 Aconcagua 6962m,


Magdalena Prask
Lat 36, Poznań

Alpinistka, fotograf, przewodnik górski, pilot wycieczek i .....bankowiec. Jej największą pasją są podróże oraz góry co stara się łączyć przemierzając wszystkie kontynenty. Zorganizowała ponad 10 wypraw globtroterskich. Właśnie wróciła z samotnej półrocznej podróży do
Ameryki Południowej, podczas której podążając przez Andy zdobyła szereg szczytów od Ziemi Ognistej do równika. Na co dzień trenuje teakwondo, wspina się na ściankach, jeździ na rowerze i pływa. Swoimi doświadczeniami dzieli się z innymi aktywnie działając w klubach
górskich i podróżniczych, organizując liczne pokazy slajdów i wystawy zdjęć. Marzy o zdobyciu Mont Everest.

DOŚWIADCZENIE GÓRSKIE:
- 2005 Mt.Blanc 4807m, Grande Paradiso 4061m
- 2006 Kilimanjaro 5895m
- 2007 Elbrus 5642m,
- 2008 Aconcagua 6959m, Lagginhorn 4010m, Dom 4545m, Dufourspitze 4634m, wulkany w
Patagonii: Villarrica, Quetrupillan, Lanin
- 2009 Chimborazo 6310m, Cotopaxi 5897m, Cayambe 5790m


Jerzy Truchanowicz
Lat 61, Białystok

Uprawia turystykę górską i alpinizm od 1968 roku. Wspinał się w Tatrach, górach Grecji, w Alpach, Górach Białych i Andach na kontynencie amerykańskim, a także w azjatyckim Pamirze. Dwukrotnie wszedł na najwyższy szczyt obu Ameryk Aconcaguę traktując ten
wyczyn nie tylko jako próbę własnych możliwości po ciężkiej chorobie i operacji kręgosłupa ale także po prostu przyjemność wspinania. Góry, świat przyrody, egzotykę, wspinaczkę traktuje jako istotny sens swego życia.

DOŚWIADCZENIE GÓRSKIE
-Mt Blanc 1995, 1996, 1998, 2001, 2008;
-Matternhorn 1996;
-Aconcagua 2000, 2002;
-Elbrus 2009

---

Uczestnicy podążą trasą, którą prowadzi od Chińskiej północnej strony Everestu poprzez Tybet. Jest to najdłuższe przejście na tej górze północną - wschodnią granią poprzez lodowiec Rongbuk. Wybór dłuższej trasy pozwoli zespołowi na lepszą, sukcesywną aklimatyzację. Tą stroną w 1912 r. próbował wejść na szczyt sir George Mallory, do tej pory są spory czy to nie on jako pierwszy był zdobywcą góry gór, niestety już z tej wyprawy nie powrócił? Wyruszamy w 30-tą rocznicę pierwszego zimowego wejścia na szczyt przez naszych rodaków K.Wielickiego i L.Cichego.

Zamierzamy powyżej bazy głównej założyć 3 obozy przed atakiem szczytowym, najtrudniejszym z odcinków będzie pokonanie 3 niebezpiecznych uskoków skalnych.
Wszyscy uczestnicy wyprawy działają w ramach idei zdobycia "Korony Ziemi" - czyli zdobycia najwyższych szczytów wszystkich kontynentów.
Poprzez tą wyprawę pragniemy też przypomnieć sylwetki naszych znakomitych polskich himalaistów, którzy zginęli na tej górze (Zygmunta Andrzeja Heinricha, Eugeniusza Chrobaka, Mirosława Falco Dąsala, Mirosława Gardzielewskiego, Wacława Otręby oraz Tadeusza Kudelskiego).

Ekspedycja potrwa 60 dni.

Sponsorzy wyprawy:







---

Górski Świat jest jednym z patronów medialnych wyprawy.
Pięknie Smile Trzymam kciuki. Póki co, każdemu jego Everest...
W dniu jutrzejszym rusza wyprawa - z informacji które posiadam wynika, że będzie można śledzić nowości na stronie:

http://magdalenaprask.pl/mount-everest/
Dzień I - 26.03.2010

Z warszawskiego Okęcia wyruszamy w pierwszą część naszej podróży przez Brukselę do Delhi w Indiach. Loty przebiegają bez problemów urozmaicone rozmowami z naszymi rodakami podróżującymi tymi samymi liniami. W pierwszym transferze przemiła wydawca pewnego poczytnego pisma nawiązuje z nami rozmowę o podróży na Kilimanjaro. W drugim zaś nasi rodacy z Toronto opowiadają o swojej wymarzonej wyprawie do Indii którą właśnie zorganizowało im polskie biuro z Kanady. To miłe że można spotkać nas już w każdym zakątku naszego globu. Noc spędzamy na hałaśliwym lotnisku w stolicy curry i świętych krów - Delhi. Nawiązujemy znajomość z alaskańskim przewodnikiem który wprowadza klientów na Everest. Sam jak opowiada był już na jego wierzchołku 8 razy.



Dzień II - 27.03.2010

Po bezsennej nocy i po setce kontroli podczas odprawy w końcu wylatujemy w południe do Kathmandu ? stolicy Nepalu i Himalajów skąd rusza większość wypraw w góry najwyższe. Odbiera nas na lotnisku Kriskna, pracownik agencji Monterosa, która zapewni nam obsługę podczas całej naszej ekspedycji. Zamieszkujemy w hotelu Manang na Thamelu - turystycznej dzielnicy położonej w zabytkowym centrum miasta. Jak zwykle brakuje prądu, jest to tu normą i z żalem spoglądając na windę pokornie wnosimy nasze ciężkie bagaże na piętra hotelu. Po krótkim spacerze i sowitej kolacji w postaci dal bathu i pierożków momo lądujemy wyczerpani w objęciach Morfeusza.



Dzień III - 28.03.2010

Po pysznym śniadaniu z pracownikiem agencji Bishnu ruszamy rozklekotanym busem na dworzec lotniczy odebrać cargo z naszym alpinistycznym sprzętem. Po przykrych doświadczeniach z zeszłego roku dotyczące zmarnowanego czasu i ilości łapówek które trzeba było dać na air porcie, jakież jest nasze zdziwienie gdzie po 3 godzinach jesteśmy już z powrotem z naszymi beczkami w hotelu i nawet 150 dolarowa łapówka nie jest nam wstanie popsuć humorów. Zaraz potem jedziemy do magazynu Monterosy sprawdzić sprzęt z którego będziemy korzystali powyżej bazy wysuniętej. Namioty, maski i regulatory są bardzo dobrej jakości, natomiast po butlach z tlenem widać że były ładowane tu na miejscu a nie w Rosji gdzie kontrola jakości firmy Poisk jest bardzo wysoka. Pozostawiamy ten temat do powrotu właściciela agencji - Ganesha który wraca pojutrze z trekkingu.



Dzień IV - 29.03.2010

Z rana jedziemy zwiedzać Pashipatinat - zespół pagód gdzie nad rzeką Bagmati pali się zgodnie z wiekową tradycją zwłoki zmarłych. Powala nas ono swoim mistycyzmem i zarazem żywotnością. Ogromna masa ludzi oglądająca cały ceremoniał kręci się wokoło świętych miejsc. Święte krowy, święci mężowie mieszkający w swoich pustelniach, wszystko wokoło jest święte... I tylko małpy kradnące ludziom wszelkie artykuły niosące w rękach nie robią sobie nic z tych świętości. Zaraz potem przemieszczamy się do Swayambuthu - największej stupy w Kathmandu umiejscowionej na wzgórzu na które żeby dojść trzeba pokonać 800 stopni, co w naszym wypadku wychodzi nam tylko na dobre. Widok nie powala bo wszech otaczający smog skutecznie umożliwia widoczność. Wieczorem dokonujemy zakupów gazu, szabli śnieżnych do namiotów oraz zamawiamy koszulki wyprawowe w pobliskiej szwalni.



Dzień V - 30.03.2010

Dziś w planach Bakhtapur - obecnie dzielnica Kathmandu a dawniej oddzielne miasto. Cały obszar zamknięty dla samochodów sprawia wrażenie jakby czas zatrzymał się w miejscu przed wiekami. Trwają właśnie przygotowania do nepalskiego nowego roku. Spotykamy znajomego przyjaciela który jest przewodnikiem po tym zaczarowanym i pełnym zabytków miejscu. Zaprasza nas do siebie do domu na obiad, żyją skromnie ale jest bardzo sympatycznie i to jest najważniejsze. W powrotnej drodze rozpętuje się burza która unieruchamia auto którym powracamy, na Thamelu robimy ostatnie zakupy jedzenia które uzupełni naszą dietę w obozach powyżej 6300m. Spotykamy przemiłe małżeństwo Polaków którzy obecnie zamieszkują Szwajcarię a wybrali się w podróż po Indiach i Nepalu. Sporo nas w tych Himalajach.
Dzień VI - 31.03.2010

Zaczynamy pomału przyzwyczajać się do rytmów i zwyczajów panujących w Kantipur - Mieście Blasku jak nazywają rdzenni mieszkańcy stolicę Nepalu. Uliczki i place są nam coraz bardziej znane, wtapiamy się w tłum miejscowych przyjmując po części ich zwyczaje i obowiązujące pory dnia. Dziś na tapecie Lalipur - skarbnica architektury Newarów , ludów którzy niegdyś zamieszkiwali tę dolinę. Całe miasto powala ilością zabytków, świątyń, kapliczek, jest tu ich podobno skatalogowanych 27 tysięcy, jak na 700 tysięczną metropolię to bardzo dużo. Wieczorem kontaktuje się z nami Ganesh ale umawiamy się z nim na omówienie szczegółów dopiero na następny dzień rano.



Dzień VII - 01.04.2010

Odwiedza nas rano Jeeran Shrestha który pracuje dla legendarnej już tu miss Holly - niegdyś reporterki Routera a która od lat 50 ubiegłego wieku spisuje wszystkie informacje dotyczące wypraw w Himalaje. Nieoficjalne źródła donoszą ze przez jakiś czas pracowała dla CIA ale ile w tym prawdy to nie wiadomo. Poznajemy też uczestników reszty ekspedycji z innych krajów, Luiggi z Włoch i Qobin z Malezji oraz naszego Szerpę Dawa Sherpa . Ganesh ogłasza dobrą wiadomość, jutro otwierają granicę z Chinami i wyruszamy pojutrze z rana do Zhangmu. Nareszcie bo kończy nam się jak raz lista zabytków do zwiedzania. Dziś jedziemy do Boudhanathu, największej stupy w Nepalu wybudowanej w centralnym punkcie naturalnej mandali.



Dzień VIII - 02.04.2010

Poranek wita nas katastrofą , wstajemy i nogi lądują po kostki w wodzie, zalało cały pokój. Cały ekwipunek leżał na podłodze i zamókł. Na szczęście sprzęt elektroniczny, radiotelefony itp. leżały na ubraniach, matach i dlatego ocalały. Resztę dało się wysuszyć. Ostatnie przepakowania do beczek i worów transportowych, rano o 5 startujemy do Zhangmu po chińskiej stronie. Na pożegnanie zwiedzamy Durbar Squer który znajduje się na naszej dzielnicy. Wieczorem na spotkaniu z szefem agencji poznajemy naszego kucharza Lila, nie umie za bardzo po angielsku ale za to podobno robi świetne spaetti co potwierdza Luiggi który był z nim w zeszłym roku na wyprawie. Człowiek agencji który pracuje w ambasadzie chińskiej w późnych godzinach wieczornych potwierdza uzyskanie wiz.



Dzień IX - 03.04.2010

O 5.00 skoro świt aby uniknąć korków jedziemy busem do granicy z Tybetem, a później do Zhangmu po chińskiej stronie które znajduje się na wysokości 2300m.n.p.m. co nas bardzo cieszy, bo nasze organizmy będą się pomału aklimatyzowały. Granica dostarcza pierwszych wrażeń, panuje atmosfera ciągłej inwigilacji i nerwowości. Mnóstwo tu tajniaków, wojska i celników, przechodzimy przez wiele kontroli, przeglądają nasze aparaty, kamery, książki i czasopisma w poszukiwaniu zakazanych treści związanych z Dalej Lamą. Nasz sprzęt i żywność w beczkach przenoszony jest przez miejscową nepalską ludność przez graniczny most na plecach. A dopiero za granicą ładowany na samochody. Lecz później po wjechaniu do miasteczka jakże miła zmiana, ludzie są tu uśmiechnięci i serdeczni, sporo osób zna język angielski, reagują na nasz widok dość radośnie i otwarcie. I choć sama miejscowość wyglądem nie "powala" to i tak jest tu dużo czyściej i bogaciej niż po nepalskiej stronie.
Widać że Chiny w ostatnich latach zrobił olbrzymi postęp nie tylko technologiczny ale i mentalny. Jutro w Polsce Wielkanoc, chcielibyśmy naszym rodzinom, przyjaciołom, bliskim i wszystkim tym którzy śledzą nasze losy złożyć życzenia zdrowych i spokojnych świąt Wielkanocnych i choć jesteśmy tak daleko od kraju to na pewno przy Wielkanocnym stole będziemy z Wami wszystkimi myślami bardzo blisko.



Dzień X - 04.04.2010

Przemieszczamy się z Zhangmu do Nyalam na 3700m.n.p.m. Droga której nie powstydził by się żaden kraj alpejski wiedzie kręto wzdłuż rzeki. Pogoda bardzo słoneczna ale temperatura oscyluje wokoło 2 stopni. Po południu diametralna zmiana, pada śnieg z deszczem do czego dołącza wiatr i robi się mało przyjemnie. Samo Nyalam z zabudowaniami przypominającymi komunistyczne czasy to strategicznie położone miasteczko między okolicznymi górami, znajduje się tutaj wybudowany z wielkim przepychem posterunek policji i armii. Sama władza porusza się tu najnowszymi modelami Land Cruiserów co porównując do biednych Tybetańczyków stanowi olbrzymi kontrast. Zadziwia niechęć dzieci do robienia im zdjęć i kręcenia filmów, podejrzewamy że od małego prane mają umysły na temat zgubnego kapitalistycznego zachodu.



Dzień XI - 05.04.2010

Dziś w ramach poprawienia aklimatyzacji wychodzimy na pobliski szczyt na 4050m.n.p.m. obowiązkowe miejsce do zaliczenia wszystkich wypraw które zmierzają do bazy pod Cho Oyu i Everest. Idzie z nami Dawa Sherpa i Kena który kręci film dla Qobina, jeśli mu się uda wejść na szczyt od północy będzie pierwszym Malezyjczykiem który zdobędzie Czomulungme (miejscowa nazwa Everestu ) z dwóch stron ( wejście od południa 2004r ). Nasz drugi towarzysz podróży Luiggi z Włoch podejmuje już czwartą próbę, ma 67 lat i godna podziwu jest jego upartość. Schodząc mijamy grupę wspinaczy Dana Mazura ? Amerykanina z polskimi korzeniami który już od wielu lat organizuje ekspedycje na Everest.



Dzień XII - 06.04.2010

Ruszamy do Tingri na 4300 m. Mijamy przełęcz Tonla Pass na 5050 m. z której widać Sisha Pangme, jeden z 14 ośmiotysięczników. W Tingri dopada nas cała masa dzieci krzycząca "hello money". Spotykamy też naszą rodaczkę z Calgary, która z mężem Gordonem ze Szkocji chce zakończyć koronę ziemi.



Dzień XIII - 07.04.2010

Wspinamy się na pobliski wierzchołek 4700 m. W oddali widać cel naszej misji Everest i Cho Oyu z jego kopiastą czapą.



Dzień XIV - 08.04.2010

Ostatni etap do bazy na 5150m. mija bez przeszkód nie licząc paru check pointów. W bazie mała draka ponieważ nie pozwalają wywiesić naszej flagi narodowej.



Dzień XV - 09.04.2010

W celach aklimatyzacyjnych idziemy w stronę bazy wysuniętej. Po drodze mijamy symboliczny cmentarz osób, które straciły życie na Evereście.



Dzień XVI - 10.04.2010

Odwiedzamy miejscowy Monastyr buddyjski gdzie miejscowy duchowny błogosławi naszą ekspedycję. Cztero godzinna wędrówka dobrze robi na naszą kondycję.
Dociera do nas tragiczna informacja z Polski. Jesteśmy mocno wstrząśnięci i zszokowani tym co się stało. Łączymy się w bólu ze wszystkimi..



Dzień XVII - 11.04.2010

Z samego rana ważenie i pakowanie na yaki całego ekwipunku. Ponad 1,5 tony zmierza do Middle Campu na 5800 m.. Z dalszej wyprawy rezygnuje Malezyjczyk.



Dzień XVIII - 12.04.2010

Dalsza wędrówka wzdłuż niemającego końca lodowca Rongbuk do ABC czyli bazy wysuniętej na 6400 m. Pokonane przez nas 22 km daje nam się we znaki.



Dzień XIX - 13.04.2010

Urządzamy naszą bazę, rozkładamy mese, namioty osobiste, kuchnie. Temperatura w nocy
-10 stopni, ciśnienie 450 hPa, wiatr na szczycie 135 km/h. Łatwo nie będzie...



Dzień XX - 14.04.2010

Dochodzi coraz więcej ekspedycji. Odwiedzamy naszych znajomych Chińczyków, jest ich 60 osób, spora, mocna grupa. Niektórzy z nich byli już na szczycie osiem razy. Zbyszka boli głowa i łamie gorączka. Ciężka ta aklimatyzacja gdzie w dzień temperatura dochodzi do +40 stopni a nocy jest -20? Sypie śnieg ale chociaż wiatr nie dokucza...



Dzień XXI - 15.04.2010

Rano idziemy na aklimatyzacje do Crampon Point na 6600 m. Spotkaliśmy na trasie dwójkę Włochów w tym Sylvio Mondineliego. W oddali wydać było Chińczyków, którzy porenczują drogę do obozu I. Wczoraj z przyczyn rodzinnych Staszek zrezygnował z dalszej ekspedycji.



Dzień XXII - 16.04.2010

Przy łomocie modlitewnych flag w asyście przyjaciół naszego Dawy Sherpy z rejonu Makalu odbyła się dziś uroczysta Puja mająca zapewnić sukces i bezpieczeństwo. Przejrzeliśmy też nasze namioty, których będziemy używać w obozach powyżej ABC. Jutro ruszamy założyć Camp I na 7000m.

Pedro napisał(a):
Dzień IX - 03.04.2010

[...] Granica dostarcza pierwszych wrażeń, panuje atmosfera ciągłej inwigilacji i nerwowości. Mnóstwo tu tajniaków, wojska i celników, przechodzimy przez wiele kontroli, przeglądają nasze aparaty, kamery, książki i czasopisma w poszukiwaniu zakazanych treści związanych z Dalej Lamą. [...]

Przykra sprawa.

Dzień XXIII - 17.04.2010

Wynosimy namioty, jedzenie i gaz do Camp I na 7040 m. Droga wiedzie przez lodowe pole przez które przechodzimy w rakach a potem wspinamy się pod górę lodowo-śnieżną o 60-70 stopniowym nachyleniu. Nocleg na tej wysokości jest niezbędny dla aklimatyzacji.



Dzień XXIV -18.04.2010

Z samego rana schodzimy do ABC mijając po drodze dziesiątki Sherpów, którzy wynoszą ekwipunek dla członków ekspedycji potrzebny do dalszej działalności na tych wysokościach. Jedna mijanka kończy się ostrym ślizgiem na lodowej ścianie ale jumar i poręczówka robią swoje.



Dzień XXV - 19.04.2010

Schodzimy do Base Campu na odpoczynek. 22 km na tej wysokości na raz to spory wysiłek. Mijamy całe rzesze wspinaczy, którzy wychodzą do Middle Campu na aklimatyzacje. Podąża też ok. 150 jaków ze sprzętem do ABC. Everest po tej stronie już zdążył się upodobnić do swojej siostry z południa i stał się dobrym interesem.
Dzień XXIX - 23.04.2010

Powrót do bazy wysuniętej w celu założenia obozu II na 7700m. Do kraju odlatuje Staszek. Erupcja wulkanu na Islandii a co za tym idzie odwołanie lotów nad Europą skutecznie uwięziło go w Kathmandu.


Dzień XXXI - 25.04.2010

Wychodzimy do Camp I. Po drodze nieszczęście, zawala się gigantyczny serak. Na naszych oczach schodzi lawina grzebiąc pod spodem Węgrów. Mimo natychmiastowej akcji ratunkowej udaje uratować się tylko jedną osobę. Zerwane zostają wszystkie liny poręczowe.


Dzień XXXIII - 27.04.2010

Po wytyczeniu nowej drogi przez chiński zespół wychodzimy z depozytem do Camp I. Nocujemy z zamiarem założenia następnego dnia Camp II.


Dzień XXXIV - 28.04.2010

Zakładamy obóz II na 7700m.n.p.m. Zostawiamy depozyt składający się z gazu, jedzenia i tlenu. Nocujemy w Camp I. Wieje ostro i śnieży. Co raz odkopujemy namiot, który już ledwo widać. Rano schodzimy do ABC na odpoczynek.


Dzień XXXVII - 01.05.2010

Zejście do Base Campu na regeneracje organizmów. Schodzi też cały zespół chiński, który zamierza dokończyć poręczowanie do szczytu dopiero po 9 maja.
Dzień LI - 15.05.2010

Liny poręczowe założone, pogoda średnia, wieje silny wiatr ale na szczyt wyszła już chińska ekspedycja , nie czekając na lepsze warunki. Wyruszamy do Camp I,II i III a potem na szczyt. Cała akcja ma zająć 5 dni. Na wierzchołek wychodzimy 17 maja o 22 czasu nepalskiego, jak wszystko pójdzie dobrze...
Przekierowanie