04-03-2010, 10:46 AM
http://www.youtube.com/watch?v=iIN2jUL0eS8
Najpierw miał być styczeń, lecz uległem kobiecie i potulnie przełożyłem wyjazd na marzec, ale gdy tuż przed samym wyjazdem okazało się, że jednak jadę sam, to pomyślałem, że to nie koniec niespodzianek, a że planów górskich nie konkretyzowałem postawiony przed faktem dokonanym to i tak było mi właściwie wszystko jedno ...
Ostatecznie po odwiedzinach w Bytomiu, dzięki Madzior, dzięki Tomek, wylądowałem w Kraku gdzie czekała na mnie Ania z Wojtkiem, a potem i Kasia i Paweł i Majka, spotkałem też Maćka i Bartka i kilka jeszcze pozytywnych osóbek ... zajebista jest ta Wasza Forteca ...
W Tatrach zameldowałem się w poniedziałek dotargawszy do Betlejemki prowiant na cały tydzień ... pierwszy dzień spędziłem należycie ze starym znajomym - przypadkowo spotkanym instruktorem wspinaczki ze Szczecina, zagłębiłem się w najnowszym wydaniu nabytego w Zakopanem Komina Pokutników i zdążyłem się nawet ustawić z innym znajomkiem - chatarem na wschodnią Kościelca, lecz wszystko to dało d***, bo gdy we wtorek rozgrzewkowo wlazłem sobie samotnie na Kościelec i po powrocie do Gąsiennicowej zasiadłem z Etkerem i fotografikiem Andrzejem, który tu do Nas zajrzy, by pokrzepić się czymkolwiek, nieopatrznie odebrałem uprzednio kilkakrotnie odrzucane tego dnia połączenie z zastrzeżonym numerem i ... ******** urlop mi się skończył, bo uprzejmie sformułowana prośba mojego szefa ma w moim fachu rangę rozkazu, więc ... teraz pozdrawiam z pracy i nie chce mi się nawet myśleć czy przed wyjazdem do szpitala zdążę jeszcze wrócić w Tatry ...
ps. zostawiłem po ludziach cały zapas żarcia, w Kuźnicach zgubiłem kije, ale za to w rozpaczy kupiłem nowe Marmotowe gacie, a jako gratis spędziłem 4,5 godziny nocą na dworcu we Wrocku
Najpierw miał być styczeń, lecz uległem kobiecie i potulnie przełożyłem wyjazd na marzec, ale gdy tuż przed samym wyjazdem okazało się, że jednak jadę sam, to pomyślałem, że to nie koniec niespodzianek, a że planów górskich nie konkretyzowałem postawiony przed faktem dokonanym to i tak było mi właściwie wszystko jedno ...
Ostatecznie po odwiedzinach w Bytomiu, dzięki Madzior, dzięki Tomek, wylądowałem w Kraku gdzie czekała na mnie Ania z Wojtkiem, a potem i Kasia i Paweł i Majka, spotkałem też Maćka i Bartka i kilka jeszcze pozytywnych osóbek ... zajebista jest ta Wasza Forteca ...
W Tatrach zameldowałem się w poniedziałek dotargawszy do Betlejemki prowiant na cały tydzień ... pierwszy dzień spędziłem należycie ze starym znajomym - przypadkowo spotkanym instruktorem wspinaczki ze Szczecina, zagłębiłem się w najnowszym wydaniu nabytego w Zakopanem Komina Pokutników i zdążyłem się nawet ustawić z innym znajomkiem - chatarem na wschodnią Kościelca, lecz wszystko to dało d***, bo gdy we wtorek rozgrzewkowo wlazłem sobie samotnie na Kościelec i po powrocie do Gąsiennicowej zasiadłem z Etkerem i fotografikiem Andrzejem, który tu do Nas zajrzy, by pokrzepić się czymkolwiek, nieopatrznie odebrałem uprzednio kilkakrotnie odrzucane tego dnia połączenie z zastrzeżonym numerem i ... ******** urlop mi się skończył, bo uprzejmie sformułowana prośba mojego szefa ma w moim fachu rangę rozkazu, więc ... teraz pozdrawiam z pracy i nie chce mi się nawet myśleć czy przed wyjazdem do szpitala zdążę jeszcze wrócić w Tatry ...
ps. zostawiłem po ludziach cały zapas żarcia, w Kuźnicach zgubiłem kije, ale za to w rozpaczy kupiłem nowe Marmotowe gacie, a jako gratis spędziłem 4,5 godziny nocą na dworcu we Wrocku
