Górskie Forum Dyskusyjne - Górski Świat

Pełna wersja: Słowackie cztery i pół dnia
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Przeddzień:

Wstajemy 4.00. Ja, moja siostra i mój siostrzeniec Kacper ? lat 9 . W samochód i na A4. Po drodze mijamy potrąconą sarnę, dalej, na poboczu samochód z wgnieciona maską. Z boku siedzi kobieta. Już służby autostrady są przy niej. Niestety siatka zabezpieczająca drogę nie stanowi żadnego problemu dla sarny. Te potrafią wysoko skakać.
Docieramy do Palenicy. Wysiadamy z samochodu. Deszcz. Nic-ruszamy. Docieramy do Wodogrzmotów, dalej szlakiem do Doliny Pięciu Stawów. Deszcz na przemian pada i nie pada. Z licznymi postojami stajemy w końcu pod Siklawą.Cykamy kilka fotek.

[attachment=25102][attachment=25103]

I dalej do Doliny. Tu po chwilowej posiadówce rozdzielamy się. Ja mam zamiar wędrować na Kozi Wierch. Siostra z Kacprem idą do schronu na pomidorówkę i herbatkę.

[attachment=25104][attachment=25105]

Zaczynam podejście szlakiem na Kozi. Deszcz ustał.

[attachment=25106][attachment=25107][attachment=25108]

Nie na długo. Do wierzchołka pozostała mi jakaś 1/3 drogi, gdy nadciągnęła mgła. Po chwili deszcz. Widoczność żadna. Widoków nie będzie. Nie wiem co robić. Żal nie iść dalej, ale sensu chyba nie ma. Wracam w dół. Im jestem niżej tym bardziej jestem zła na siebie, że na szczyt nie doszłam.

Idę do schronu

[attachment=25110]

? moja ekipa już po zupce i herbatce. Oczywiście deszcz ustał. Co robić? Wybieramy szlak przez Świstówkę do Morskiego Oka.

[attachment=25109]

Stamtąd już do autka i do domu.
Pół dnia.

Oczywiście rano wyjazd. Cel: Zverovka. Nawet bez problemów docieramy na miejsce. Ekipa jak powyżej. Siostra i Kacper mają na celu Rakoń - ja Rakoń i Wołowiec. Już na początku się rozdzielamy. Ja idę trochę szybciej by później na siebie nie czekać. Tak sobie idę i powoli dochodzę grupę Polaków. Eleganckie panie, białe bluzeczki w koronki i falbanki, pantofelki pod kolor. Panowie również eleganccy. Na spacerze po asfalcie prezentują się wybornie. Jeden pan wyraźnie wyróżnia się spośród grupy.: markowe buty górskie, również spodnie i koszulka. A wszystko aż lśni nowością. Będąc obok nich podsłuchuję że idą również na Wołowiec. No cóż będę miała towarzystwo. Patrzę na nich i rzucam okiem na moje buty. No nie !!! Jak ja wyglądam!!!! Buty ubłocone, polar jakiś wyświechtany, koszulka zupełnie nie pod kolor , nie mówię już o fryzurze!!! Wszak przynoszę wstyd narodowi !!! Przyśpieszam kroku, szybko wymijam grupę. Nie spotykam już ich więcej: ani na Wołowcu, ani na Rakoniu, ani w drodze powrotnej.
Pogodę mam typową dla tego roku; chmurzastą. Na szczęście tym razem bez deszczu.

[attachment=25112][attachment=25113][attachment=25114][attachment=25115][attachment=25116][attachment=25117][attachment=25111]
Dzień pierwszy.

To dzień na Niskie Tatry. Nic nietypowego: Chopok i Dumbier. Na Równą Halę ? jako że nadal z Kacperm - wyjeżdżamy kolejką. Stamtąd już , obok Kamiennej Chaty na Chopok..

[attachment=25118][attachment=25119][attachment=25120][attachment=25121]

Wiem już dlaczego klapkowiczów na Słowacji jest mało: jadąc ta kolejką w dole na kamieniu Kacper dojrzał klapka - siostra dorobiła własna wersje wydarzeń: Klapkowicz raz wjechał na Chopok, po drodze zgubił klapka i więcej już się w góry nie wybrał.

Z Chopoka kamienisto-płytową drogą na Dumpier szybko zleciało. Przy okazji mamy okazję zaobserwować łowy orła: Ni stąd, ni zowąd zaczyna rozlegać się gwizd świstaka. Systematyczny, w równych odstępach. idziemy i zastanawiamy się przed czym ostrzega towarzyszy. Nagle gwizd się wzmaga, jakby bardziej nerwowy, coraz częstszy....nagle cisza...w tym momencie dochodzimy do przepaści...a w dole widzimy szybującego, pięknego orła...tuż nad ziemią...nie zdążył chyba nic upolować, bo po chwili usiadł sobie na półce....my poszłyśmy dalej...

[attachment=25122][attachment=25123][attachment=25124][attachment=25125][attachment=25126][attachment=25129][attachment=25130]

Z Krupowej Hali wracamy przez Prasivą i Przełęcz Javorie do Demanovskiej Doliny.

[attachment=25127][attachment=25128]
Dzień drugi.

Miał to być dzień Wielkiej Fatry. Niestety pada. Cały dzień pada. Więc siedzimy na kempingu i gramy w karty.

Dzień trzeci.


Według planu dzień Małej Fatry. Jednak zmieniam plan i staje na Wielkiej Fatrze.

Byłam tam kilka lat temu. To w pamięci mi zostało:
[attachment=25131]
wielkie, puste przestrzenie, wspaniałe widoki, pustki na szlakach. Tam wydawać się może jakby nikogo na świecie nie było. Słychać tylko szum trawy. Taki dziki kraj. Dlatego tak chciałam tam wrócić.

Wstajemy wcześnie niż zwykle. Nie pada, ale chmury kłębią się na niebie. Nie odpuszczam. Jadę. Tym razem sama. W planie Ploska, Ostredok i może...
Nawet dość sprawnie osiągam miejscowość Vyzne Revuce. Wysiadam z samochodu i ...zaczyna padać. Po prostu ręce opadają...ale jak już tu dojechała to może chociaż na Ploske ...wracam kawałek powrotem, wchodzę na szlak..pada...idę dalej pada...jestem coraz wyżej...z gór unoszą się morza mgieł...pięknie..ale jak pięknie mogłoby by być gdyby widoczność i pogoda dopisała..

[attachment=25132][attachment=25133][attachment=25134][attachment=25135]

idę w tym deszczu i tak rozmyślam..nagle przed sobą widzę coś czarnego.. leży w trawie..staję..COŚ mnie dojrzało...przygląda się...podnosi..wiem już kim jest COŚ..potężny Kaukaz..kolana mi miękną...przypominam sobie co nieco wiem o tych psach. .. same oceniają sytuację, potencjalne zagrożenie, same podejmuję decyzje..w końcu tam, skąd pochodzą pozostawiane są ze stadem sam na sam i muszą same myśleć ...tam nie ma człowieka który wyda komendę...często przez cały sezon nie tracą ani jednej owcy...Te cechy charakteru spowodowały iż niełatwo jest współpracować z kaukazem, zwłaszcza jeśli uważa się za potężniejszego i mądrzejszego. Tak więc stoi i przygląda mi się ..ja jemu. Robi dwa kroki do przodu ..zaczyna szczekać..dostrzegam łańcuch..jest uwiązany..robi mi się lżej...

[attachment=25136]

w oddali odzywają się inne psy..Powoli, bardzo powoli ruszam naprzód. Po chwili dochodzę do bacówki. Obok stoją dwa podhalany.

[attachment=25137]

Po drugiej stronie w drzewach jakieś szpicowate psy. Szlak biegnie pośrodku. Staram się jak najszybciej minąć rozszczekany odcinek. Gdy jestem już wyżej, uświadamiam sobie że te szpicowate w krzakach bardzo przypominały karelskiego psa na niedźwiedzie. Niestety zbyt dobrze im się nie przyjrzałam.

Deszcz zaczyna coraz bardziej padać. W tej chwili to już ulewa.

[attachment=25138][attachment=25139][attachment=25140]

Docieram do Przełęczy Polskiej. Z nieba leją się strugi wody. Jestem chyba w środku chmury. Dookoła biało. Wracam. Na dole spotykam Słowaka wchodzącego na szlak. Zagaduje co tu robię. Mówię że wędruję. Trochę się dziwi że tak sama się nie boję. Odpowiadam że teraz to już się boję. I dowiaduję się że te psy to jego, że wypasa tam owce, że musi mieć tyle psów bo niedźwiedzie mu podchodzą....a psy są uwiązane i niby turystom w dzień nie zagrażają...

Wypad na Wielką Fatrę był dla mnie najważniejszy w tej wyprawie. Niestety nie wyszedł. Na dodatek po tym spotkaniu będę miała cykora samej tam wędrować.

W drodze powrotnej zahaczam o Vlkolinec, miejscowość wpisaną na listę dziedzictwa UNESCO:
Vlkolinec to wioska na stromym stoku, pod szpiczastym szczytem Sidorovo. Przedstawia typową, górską osadę Liptova: drewniane chałupy, otynkowane i pomalowane kolorami pastelowymi. W centrum wsi postawiona jest dzwonnica i studnia. Nadal mieszkają tam ludzie.

[attachment=25141][attachment=25142][attachment=25143][attachment=25144]

c.d.n.
Niestety natura lubi czasem pokazać kto tu rządzi, więc wprowadziła drobne poprawki do planu Twojej wycieczki. Mimo to bardzo sympatycznie spędziłaś czas i fajna relacja z tego wyszła.
Taka nieszablonowa. Zwykle można przeczytać : "szczyt zdobyłem ? widoki zobaczyłem" , jednym słowem nuda Smile . Ciebie przynajmniej deszcz zmoczył, Kaukaz pogonił, dobrze że nie niedźwiedź giggle
Dziękuję Jupiter Smile

Dzień czwarty

To dzień przeznaczony dla Gór Choczańskich. Niewielkiego pasma przypominającego trochę nasze Pieniny.

Jako pierwszą z brzegu mamy Dolinę Kwaczańską a następnie Dolinę Prosiecką. Oczywiście musimy tam zajrzeć.

[attachment=25167][attachment=25168][attachment=25169][attachment=25170]

[attachment=25171][attachment=25172][attachment=25173][attachment=25174]

Kolejnym etapem jest Wielki Chocz. Ale zanim dojedziemy do miejsca z którego chcemy wyruszyć, mijamy stanowisko archeologiczne Havránok. Usytuowane jest na wierzchołku wzgórza Úložisko. Zwiedzać można rekonstrukcję części osady Celtów: miejsce składania ofiar, domy Celtów, bramę i mury obronne:

[attachment=25175][attachment=25176][attachment=25177][attachment=25178]
Teraz już wyjeżdżamy do miejscowości Valaská Dubova. Zatrzymujemy się najpierw obok karczmy, Według legendy to tu został schwytany w 1713 r. zbójnik Janosik , co przypomina spory napis na fasadzie. Szlak na Wielki Chocz zaczyna się z drugiego końca wsi, więc przekierowujemy tam nasze auto po czym szybko wyruszamy gdzie trzeba. Szlak cały czas pnie się do góry, coraz to stromej.

[attachment=25179][attachment=25180][attachment=25181][attachment=25182]

Wielki Chocz - góra królująca nad pasmem Gór Choczańskich. Nietrudno go rozpoznać, o piramidalnym kształcie wyraźnie wyróżnia się z otoczenia. Widoki ze szczytu, przy ładnej pogodzie są oszałamiające:

[attachment=25183][attachment=25184]

Pół Słowacji na dłoni. Od północy widać Beskidy: Pasmo Raczy, Pilsko, Babią Górę, Jezioro Orawskie, Miejscowości powciskane między góry .Całkiem wyraźnie Dolny Kubin, jakieś wsie orawskie ( niestety zdjęcia tego nie oddają).

[attachment=25185]

Na wschód Tatry Zachodnie ( w tym kierunku miałyśmy jednak słabą widoczność- nad Tatrami kłębiły się chmury i mgły) i być może Tatry Wysokie, Zbiornik Liptowska Mara, Liptowski Mikulasz.

[attachment=25186]

Na południe Niskie Tatry i dalej Wielka Fatra.

[attachment=25189][attachment=25187][attachment=25188]

Idąc na zachód Mała Fatra, Rużemberok, oraz wiele innych miejscowości wciśniętych w doliny.

[attachment=25190]

Naprawdę to co widać jest niesamowite. Wielki Chocz mnie zaskoczył. Przy naprawdę doskonałym, czystym powietrzu, zwłaszcza w stronę Tatr zapewne robi jeszcze większe wrażenie. Wartało się tam drapać.

I tak zakończyła się nasza cztero i pół dniowa wycieczka na Słowację. Szkoda że tak krótko, szkoda że nie wszystko się udało zrealizować. Cóż trzeba będzie tam jeszcze wrócić. Jest jeszcze tyle miejsc do przedreptania...
Dosiu!

Kilkudniowe plany praktycznie nigdy się nie realizują w całości zamierzeń. Myślę, że ten rejon nie da Ci spokoju i prędzej czy później powrócisz, żeby wszystko nadrobić. Piękne to krainy, bliskie moim górskim preferencjom i upodobaniom. Odważna z Ciebie dziewczyna. Mnie jest ciężko się zmobilizować do samotnych wędrówek. Nerwy też masz ze stali. W sytuacji bezpośredniego spotkania z przygodnym czworonogiem o niezbyt przyjaznym nastawieniu, zawsze miękną mi kolana i jakoś tak oddech płytszym się staje. Nawet pomimo tego, że od ładnych paru już lat sam mam psiaka i poznałem trochę zwyczaje, jakie obowiązują w ich świecie. Wytyczasz sobie bardzo ciekawe trasy, które mnie zawsze intrygują i zmuszają jednocześnie do wnikliwszego prześledzenia ich topografii. Relacja też ciekawie i pouczająco napisana. Powodzenia Ci życzę w dalszym penetrowaniu górskich zakątków.
Ożeszty, kawał Słowacji sforsowałyżeście, KAWAŁ no, całkiem niemały, ładnie spędzony czas Smile
Mnie czeka jeszcze, nie byłem na urlopie w tym roku jeszcze... Ale jak...
No Dosiu, bardzo mile mnie zaskoczyłaś. Za parę dni zwiedziłaś tyle Słowackich gór i nawet z dreszczykiem Scary Na pogodę nie narzekaj, to tylko normalna Madziorna pogoda. Toungue Brakowało tylko jakiego misia spotkać. W. Faterka i N. Taterki prawdzwe Eldorado dla tych kudłatych. blink
Dziękuję za miłe komentarze Smile Widzę w relację wkradło mi się kilka literówek, więc proszę o wybaczenie Shy

Kurcze nie straszcie mnie jeszcze tymi misiami Big Grin

Jedno mogę powiedzieć: na tłumy narzekać tam nie można. Prawda, trochę ludzi w Zachodnich Tatrach, ale tłumy to nie są Smile Trochę w Niskich Tatrach na odcinku Chopok- Dumbier - ale trodno się dziwić wszak jest tam "lanovka" Smile Od zejścia z Dumbiera aż do Doliny Demanovskiej nie spotkałam już żywego ducha SmileNa Wielkiej Fatrze, w oczach Słowaka ja byłam dziwadłem : wędrować samej i to w taka pogodę giggle A w drodze na Wielki Chocz spotkałyśmy dwie osoby podczas wejścia i dwie podczas zejścia Smile

A tak w ogóle gdyby kogoś noc zastała na szlakach Wielkiej Fatry, no to chyba niewesoło by było: niedźwiedzie, wilki...i kaukazy...:a schronów ni hu,hu.. blink

Dosia napisał(a):
A tak w ogóle gdyby kogoś noc zastała na szlakach Wielkiej Fatry, no to chyba niewesoło by było: niedźwiedzie, wilki...i kaukazy...:a schronów ni hu,hu.. blink


Fajna kiedyś była Chata pod Borišovom.

Przekierowanie