05-12-2008, 10:14 PM
Jakiś czas temu wpadłem na pomysł by wybrać się przy najbliższej nadarzającej okazji na pewną górę. Okazja przytrafiła się dnia dzisiejszego więc nie omieszkaliśmy z niej nie skorzystać.
Pobudka o szóstej, szybkie pakowanie, odstawienie brzdąca i w drogę na zachód?
Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się na autostradzie A4 kierując nasz automobil na Wrocław.
Średnia prędkość 140km/h, w tle Dream Theater i dwie zadowolone z życia i z faktu o czekającym szlaku mordy.
Na miejsce dotarliśmy bez większego problemu. Mam bowiem najlepszy model GPS?a
Nie dość, że pokieruje na trasie, to jeszcze rozśmieszy, poda jeść, pić tudzież zabawi ciekawą anegdotą. Piszę oczywiście o Achajce.
Na parkingu w Sobótce wylądowaliśmy przed jedenastą. Pogoda zapowiadała się obiecująco.
Wyruszyliśmy z początku asfaltową drogą. Po kilku minutach skręciliśmy w lewo na żółty szlak.
[attachment=17701][attachment=17703]
Tam przyłączył się do nas czarny kot, który towarzyszył nam aż do Wieżycy. Na niej zrobiliśmy sobie pierwszą przerwą na śniadanie i małą sesję zdjęciową.
[attachment=17702][attachment=17704][attachment=17705]
Wieża obserwacyjna była niestety zamknięta na cztery spusty ale skorzystaliśmy z pobliskiej ławeczki gdzie rozłożyliśmy się z bufetem.
Po kilkunastu minutach cała nasza trójka ( w sensie ja, Achaja i kot ) ruszyła dalej. Pojedzony czarnulek po chwili niestety nas opuścił i zawrócił do Sobótki. My pięliśmy się dalej, pośród bukowo-brzozowego lasu w iście jesiennym odzieniu. Co rusz musieliśmy wyciągać ponabijane liście z naszych kijków.
Minęliśmy po drodze kamienne rzeźby przedstawiające kobietę z rybą i niedźwiedzia bez głowy.
Ogólnie klimat Ślężańskiego Parku Krajobrazowego wydał nam się bardzo mroczny i magiczny.
[attachment=17706][attachment=17707]
Tylko kupy śmieci psuły nieco atmosferę, ale cóż. Co jest łatwo dostępne, musi być upodlone przez obecność dwunogich baranów.
Pod klasztor dotarliśmy około godziny pierwszej. Wstąpiliśmy na kawę do schroniska po czym uderzyliśmy na szczyt (717 m n.p.m.) Korzystając z wierzy widokowej porobiliśmy kilka fotografii przedstawiających to co natenczas działo się wokół masywu. A widoki były przepiękne.
[attachment=17708][attachment=17709]
Przegonił nas jednak po chwili okropny wiatr i ze łzami w oczach i ciompami w nosach zgramoliliśmy się z wieży i ruszyliśmy żółtym a później czerwonym szlakiem do naszego samochodu.
Tam ostatnie zdjęcie pamiątkowe, szybka przebieralnia i w drogę?
Wycieczkę oceniam jako bardzo udaną. Mieliśmy super pogodę, względnie spokojny dojazd i powrót oraz całkiem miłe wrażenia ze "zdobycia" Ślęży.
Pobudka o szóstej, szybkie pakowanie, odstawienie brzdąca i w drogę na zachód?
Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się na autostradzie A4 kierując nasz automobil na Wrocław.
Średnia prędkość 140km/h, w tle Dream Theater i dwie zadowolone z życia i z faktu o czekającym szlaku mordy.
Na miejsce dotarliśmy bez większego problemu. Mam bowiem najlepszy model GPS?a
Nie dość, że pokieruje na trasie, to jeszcze rozśmieszy, poda jeść, pić tudzież zabawi ciekawą anegdotą. Piszę oczywiście o Achajce.
Na parkingu w Sobótce wylądowaliśmy przed jedenastą. Pogoda zapowiadała się obiecująco.
Wyruszyliśmy z początku asfaltową drogą. Po kilku minutach skręciliśmy w lewo na żółty szlak.
[attachment=17701][attachment=17703]
Tam przyłączył się do nas czarny kot, który towarzyszył nam aż do Wieżycy. Na niej zrobiliśmy sobie pierwszą przerwą na śniadanie i małą sesję zdjęciową.
[attachment=17702][attachment=17704][attachment=17705]
Wieża obserwacyjna była niestety zamknięta na cztery spusty ale skorzystaliśmy z pobliskiej ławeczki gdzie rozłożyliśmy się z bufetem.
Po kilkunastu minutach cała nasza trójka ( w sensie ja, Achaja i kot ) ruszyła dalej. Pojedzony czarnulek po chwili niestety nas opuścił i zawrócił do Sobótki. My pięliśmy się dalej, pośród bukowo-brzozowego lasu w iście jesiennym odzieniu. Co rusz musieliśmy wyciągać ponabijane liście z naszych kijków.
Minęliśmy po drodze kamienne rzeźby przedstawiające kobietę z rybą i niedźwiedzia bez głowy.
Ogólnie klimat Ślężańskiego Parku Krajobrazowego wydał nam się bardzo mroczny i magiczny.
[attachment=17706][attachment=17707]
Tylko kupy śmieci psuły nieco atmosferę, ale cóż. Co jest łatwo dostępne, musi być upodlone przez obecność dwunogich baranów.
Pod klasztor dotarliśmy około godziny pierwszej. Wstąpiliśmy na kawę do schroniska po czym uderzyliśmy na szczyt (717 m n.p.m.) Korzystając z wierzy widokowej porobiliśmy kilka fotografii przedstawiających to co natenczas działo się wokół masywu. A widoki były przepiękne.
[attachment=17708][attachment=17709]
Przegonił nas jednak po chwili okropny wiatr i ze łzami w oczach i ciompami w nosach zgramoliliśmy się z wieży i ruszyliśmy żółtym a później czerwonym szlakiem do naszego samochodu.
Tam ostatnie zdjęcie pamiątkowe, szybka przebieralnia i w drogę?
Wycieczkę oceniam jako bardzo udaną. Mieliśmy super pogodę, względnie spokojny dojazd i powrót oraz całkiem miłe wrażenia ze "zdobycia" Ślęży.